Po co te kajdanki, broń maszynowa, brutalne zatrzymanie na oczach dzieci i rodziny? To przecież nie byli bandyci, ale żołnierze z elitarnej jednostki. Rzecznik Praw Obywatelskich ma zastrzeżenia do sposobu zatrzymania żołnierzy, oskarżonych o zabicie cywilów w afgańskiej wiosce.
Wszyscy państwo widzieli ten sposób: skuwanie kajdankami, rzucanie o ziemię. Żołnierze ci nie powinni być w ten sposób traktowani - uważa Janusz Kochanowski. Rzecznik Praw Obywatelskich zażądał wyjaśnień w tej sprawie od szefa żandarmerii i naczelnego prokuratora wojskowego. Prokuratura odpowiedziała, że wszystko odbyło się "zgodnie z prawem".
Siedmiu żołnierzy, podejrzanych o atak na afgańskich cywilów, zatrzymała specjalna jednostka Żandarmerii Wojskowej. Kilkanaście dni temu uzbrojeni po zęby żandarmi wczesnym rankiem wtargnęli do mieszkań żołnierzy. Świadkowie opisywali potem, że wyglądało to tak, jakby zatrzymywali niezwykle groźnych i uzbrojonych bandytów. Skutych, z głową przy ziemi doprowadzali potem przed oblicze prokuratora w Poznaniu.
RMF FM pierwszy dotarł do zeznań dowódcy grupy, która ostrzelała wioskę. Kapitan Olgierd C. twierdzi, że atak na Nangar Khel był pomyłką. Na wioskę spadł jeden z 20 granatów moździerzowych, wystrzelonych przez Polaków. Adwokat Olgierda C. uważa, że podkomendni kapitana zmówili się, by zrzucić całą winę na dowódcę.