Mężczyzna, który zabarykadował się w mieszkaniu na Gocławiu w Warszawie, został zatrzymany. W czasie szturmu 33-latek został ranny. Wcześniej wywołał awanturę i postrzelił funkcjonariusza w czasie policyjnej interwencji. Jego blok został otoczony. Na miejscu pojawiła się też jednostka antyterrorystyczna.
Kilkanaście minut po przyjeździe antyterrorystów padła seria strzałów. Słyszeliśmy między innymi granaty hukowe, które miały odwrócić uwagę tego mężczyzny w momencie, kiedy policjanci wchodzili do mieszkania - mówi rzecznik Komendy Stołecznej Policji st. asp. Mariusz Mrozek. Chwilę później wezwano karetkę, która podjechała pod klatkę schodową.
Mężczyznę zatrzymano. Podczas szturmu został ranny. Sam się postrzelił i przewieziono go do szpitala. Antyterroryści weszli do jego mieszkania, gdy usłyszeli strzał. Na razie wiadomo tylko tyle, że to 33-latek, a w mieszkaniu nie było nikogo poza nim. W środku nie znaleziono także materiałów wybuchowych.
Na miejscu, poza jednostką antyterrorystów, pojawiła się też straż pożarna oraz pogotowie energetyczne i gazowe. Blok na warszawskim Gocławiu na czas akcji został otoczony. Służby odcięły wszystkie media, bo nie wiadomo było, jak mężczyzna się zachowa.
Mieszkańcy 12-piętrowego budynku na czas akcji zostali ewakuowani. Jakiś facet powiedział, że pozabija wszystkich i wysadzi wszystkich, naszą klatkę i następną - mówili naszemu reporterowi. Po sprawdzeniu mieszkania, w którym zabarykadował się desperat, lokatorzy będą mogli wrócić do środka. Pirotechnicy wciąż są jednak w budynku i sprawdzają miejsca, do których mężczyzna mógł mieć wcześniej dostęp.
Miejskie centrum zarządzania kryzysowego przygotowało dla ewakuowanych osób pomieszczenia w pobliskiej szkole. Jest tam ciepły posiłek oraz napoje. Niektórzy mieszkańcy znaleźli schronienie m.in. u znajomych.
Sąsiedzi 33-latka podkreślają, że zawsze był bardzo tajemniczą postacią. Właściwie z nikim się nie kontaktował - mówi jego sąsiadka z dołu, którą pierwszą wraz z dzieckiem ewakuowano z bloku. Mieszkam tu 12 lat i nie wiem nawet jak ma na imię - dodaje. Syn naszej sąsiadki, ale taki trochę wyobcowany człowiek. Zawsze wyglądał trochę dziwnie. Z nikim nie chce rozmawiać. Taki był, po prostu dziwny - przyznają inni.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Jak ustalili nasi reporterzy, napastnik zabarykadował się w mieszkaniu po tym, jak postrzelił policjanta w czasie interwencji pogotowia psychiatrycznego. Po południu matka mężczyzny wezwała na pomoc lekarzy, bo nie mogła sobie z nim poradzić. 33-latek awanturował się. To lekarska ekipa poprosiła o asystę funkcjonariuszy. Gdy wszyscy weszli do mieszkania, padł strzał.
Ranny w twarz i ramię policjant jest w szpitalu. Jego życiu nic nie grozi.