"Projekt "Ratujmy Kobiety 2017” da kobietom wolność wyboru" – mówili w Sejmie posłowie popierający liberalizację obowiązujących przepisów ws. przerywania ciąży. "Projekt jest niezgodny z konstytucją, pozwala na zabijanie bezbronnych dzieci" – odpowiadali jego przeciwnicy. Projekt Komitetu Obywatelskiego "Ratujmy Kobiety 2017" zakłada m.in. prawo do przerywania ciąży na żądanie kobiety do końca 12. tygodnia oraz przywrócenie tzw. antykoncepcji awaryjnej bez recepty.
Panowie posłowie, macierzyństwo to kobiece szczęście i przywilej, ale nie może i nie powinno nigdy, w żadnych okolicznościach, dla żadnej kobiety być przymusem, bo wtedy staje się nieszczęściem - mówiła pełnomocniczka komitetu Barbara Nowacka. Wysoka Izbo, nie ma przesady w stwierdzeniu, że ktoś, komu wolno realizować dążenia we wszystkich dziedzinach życia, sięgać po stanowiska, urzędy, nawet te najwyższe, a komu jednocześnie prawo zakazuje decydowania o najbardziej intymnej i - moim zdaniem - najistotniejszej kwestii życia osobistego czyli czy, kiedy i ile urodzi dzieci - ten człowiek nie jest człowiekiem wolnym. Takim kimś, kimś wolnym w dzisiejszej Polsce nie jest żadna Polka - powiedziała.
Bez względu na waszą dzisiejszą decyzję nie pozwolimy, żeby polskim państwem rządzili religijni fundamentaliści i gorliwi partyjni wykonawcy poleceń części katolickiej hierarchii. Nigdy nie zgodzimy się na to, by do naszego domu komisarz wchodził przez okno, a spod łóżka wyłaził biskup - dodała Nowacka. Oceniła, że krytykujący projekt "Ratujmy Kobiety 2017" posłowie powołują się na konstytucję, którą sami łamią i której nie znają oraz na ustawy, które nie istnieją lub orzeczenia, które wydawane były w odniesieniu do zupełnie innego porządku prawnego.
Nie chcecie zrozumieć o czym my dzisiaj mówimy. Mówimy o prawie do wolności wyboru; mówimy o prawie kobiety do godności; mówmy o edukacji seksualnej, której wbrew temu co się państwu wydaje (...) nie ma - oceniła pełnomocniczka Komitetu "Ratujmy Kobiety 2017".
Projekt negatywnie zaopiniowało Ministerstwo Zdrowia. Wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko powiedziała w debacie sejmowej, że "projekt ustawy budzi wiele wątpliwości, zarówno prawnych, jak i merytorycznych".
Wyjaśniła, że chodzi m.in. o przepisy dotyczące praw reprodukcyjnych. Projektodawca określając zakres praw reprodukcyjnych wskazał w ramach tego pojęcia również prawo do przerywania ciąży. To pozostaje w sprzeczności z wiążącymi dokumentami o charakterze międzynarodowym, bowiem żaden akt prawa międzynarodowego nie nakłada na państwa obowiązku powszechnego dostępu do aborcji - powiedziała Szczurek-Żelazko. Wątpliwości MZ budzi też m.in. propozycja wykonywania badań prenatalnych "na życzenie kobiety" oraz propozycja udostępniania przez szpitale i przychodnie listy lekarzy, którzy powołują się na klauzulę sumienia.
Zdecydowany sprzeciw wobec projektu wyraził PiS. Proponuje się w majestacie prawa ohydną zbrodnię, jaką jest zabijanie bezbronnego dziecka, któremu rodzice dali życie, ale jedno z nich może być zarazem panią życia i śmierci - powiedziała posłanka Anna Milczanowska (PiS). Chcecie, aby każde dziecko do 12. tygodnia ciąży mogło być zabite - bez winy, bez wyroku, bez powodu - dodał Piotr Uściński (PiS).
Milczanowska zaznaczyła, że "problem aborcji to spór o człowieczeństwo". Życie wszak jest najważniejszą wartością, jaką mamy na ziemi i każdy powinien mieć prawo do jego ochrony - podkreśliła posłanka PiS. Powołała się przy tym na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który w 1997 r. uznał, że "życie człowieka rozpoczyna się od poczęcia".
Posłowie Kukiz'15 Tomasz Rzymkowski i Bartosz Jóźwiak złożyli wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Klub Kukiz'15 przekonywał, że projekt wprowadza "furtkę do tego, żeby aborcji dokonywać do 24. tygodnia ciąży", krytykował też przepisy, dotyczące edukacji seksualnej oraz propozycję publikowania list ginekologów, kierujących się w swojej pracy klauzulą sumienia. Dlaczego chcecie państwo szczuć na lekarzy, którzy mają własne zdanie odnośnie aborcji? - pytała posłanka Elżbieta Zielińska (Kukiz'15). Zapowiedziała jednocześnie, że każdy z posłów Kukiz’15 będzie indywidualnie decydował, o tym jak zagłosuje w sprawie projektu.
Wniosek o odrzucenie propozycji "Ratujmy Kobiety 2017" w pierwszym czytaniu złożył także Jarosław Porwich (koło WiS), który powiedział, że autorzy projektu "pod przykrywką praw kobiet chcą usankcjonować zabójstwa".
Klub PO opowiedział się za skierowaniem projektu do dalszych prac w komisji. Posłanka Monika Wielichowska (PO) zarzuciła rządowi m.in., że nie realizuje postanowień tzw. konwencji antyprzemocowej, promuje kalendarzyk małżeński, rozszerza klauzulę sumienia, a "na koniec Polkom i Polakom każe się rozmnażać jak króliki". Myślę, że nikt na tej sali nie popiera aborcji, ale trzeba kobietom pozostawić wybór i decyzję - podkreśliła. Beata Małecka-Libera (PO) zwracała uwagę, że młodym osobom brakuje wiedzy na temat świadomego rodzicielstwa. Internet, media i reklama to niestety za mało, aby wyrobić sobie odpowiednie zdanie na temat zachowań seksualnych, profilaktyki - powiedziała.
Za skierowaniem projektu do komisji opowiedział się także klub Nowoczesnej. Joanna Schmidt oceniła, że projektowana ustawa "nie mówi kobietom jak mają żyć, nie kieruje się ideologią, daje wybór". Zaapelowała do posłów, by nie byli "panami kobiecych sumień" i pozwolili kobietom podejmować decyzje we własnym imieniu. Ale zapewnijmy im wsparcie, niezależnie od tego jaka ta decyzja będzie - podkreśliła. Monika Rosa (Nowoczesna) podkreślała, że zaproponowane przepisy zagwarantują kobietom wolność wyboru. Chcą nam państwo odmówić samodzielności, odsunąć nas w cień, do podziemia, zmusić do wyjazdu. Chcą udawać, że zakaz aborcji sprawi, że aborcja przestanie istnieć - powiedziała, zwracając się do posłów PiS.
Przedstawiając stanowisko PSL posłanka Genowefa Tokarska poinformowała, że posłowie z tego klubu samodzielnie podejmą decyzję w sprawie głosowania nad projektem ponieważ należy on do regulacji "w dziedzinie sfery moralnej, etycznej i światopoglądowej". Jej zdaniem, projekt opiera się o nieprawdziwe założenia i zawiera niekonstytucyjne propozycje. Oceniła, że projekt "nie tworzy zachęt do rodzenia i wychowywania dzieci", a także "nie zmierza w kierunku usprawnienia procesu adopcji". Zaznaczyła jednocześnie, że docenia zawarte w nim propozycje dot. edukacji.
Jacek Protasiewicz (koło UED) opowiedział się za skierowaniem projektu do dalszych prac. Podkreślał też potrzebę rozpisania referendum na temat zmian w prawie aborcyjnym.
Podczas debaty posłowie PiS zarzucali komitetowi "Ratujmy Kobiety 2017" podawanie nieprawdziwych informacji nt. liczby zebranych pod nim podpisów. Pod obywatelskim projektem ustawy #Zatrzymaj Aborcję podpisało się 830 tys. Polaków, komitet Ratujmy Kobiety 2017 zebrał pod swoim projektem nieco ponad 200 tys. podpisów, można to łatwo ustalić na podstawie danych udostępnionych przez Kancelarię Sejmu. Tymczasem na stronie komitetu widnieje informacja o zebraniu - uwaga - blisko pół miliona podpisów - powiedziała Elżbieta Duda (PiS). Dodała, że o tej sprawie została poinformowana prokuratura.
Odpowiadając na pytania posłów, Nowacka powiedziała, że większość z nich projektu "nie przeczytała albo nie chciała zrozumieć". Pokazując pogardę, kpinę, drwiny, przekrzykiwania macie zwyczajnie w poważaniu obywatelki i obywateli Rzeczypospolitej, również tych, którzy czasami na was głosują; również tych, którzy głosowali na was, ale opowiadają się za zmianą prawa - powiedziała.
Odnosząc się m.in. do zarzutów ws. niekonstytucyjności projektu, Nowacka wskazywała, że art. 38. Konstytucji RP mówi o prawnej ochronie życia, ale nie powołuje się na ochronę życia od poczęcia. To wasz wymysł, czegoś takiego w tym prawie nie ma - dodała. Manipulujecie. Wskażcie dokładnie, gdzie łamiemy konstytucję - wzywała. Trybunał Konstytucyjny, na który się państwo tak chętnie powołujecie, w 1997 r. odnosił się do małej konstytucji (...) i odnosił się do przesłanki sprawiedliwości społecznej, do innego porządku prawnego - mówiła.
Głosowanie nad projektem ma się odbyć jeszcze w środę.
(m)