W ostatnim tygodniu czerwca możliwe jest wydobycie ciała znalezionego kilka dni temu we wraku statku Wilhelm Gustloff - dowiedział się reporter RMF FM Kuba Kaługa. Akcję przeprowadzić ma Marynarka Wojenna. Niewykluczone, że to nurek, który zaginąć miał w tej okolicy w 2012 roku.
Patryk Wegner, szef Prokuratury Rejonowej w Lęborku podkreśla, że termin wydobycia ciała nurka będzie zależał od pogody i warunków na morzu, może więc ulec zmianie. Taki wstępny termin ustaliła policja z wojskiem - powiedział Wegner reporterowi RMF FM.
Jeśli ciało uda się wydobyć, trafi na badania sekcyjne, pobrany zostanie też materiał genetyczny. Zostanie on porównany z materiałem pobranym od rodziny Roberta Szlechta - zaginionego przed laty nurka. Jeśli potwierdzi się, że to ciało Szlechta, wznowione zostanie umorzone śledztwo w sprawie jego zaginięcia.
Zatonięcie statku Wilhelm Gustloff określane jest jako największa katastrofa morska w historii - w styczniu 1945 roku zginęło tam ponad 6 tysięcy osób. Wrak niemieckiego statku to zbiorowa mogiła objęta zakazem nurkowania. Na ciało natrafić mieli 6 czerwca nurkowie z grupy Baltictech 6, którzy prowadzili we wraku prace dokumentacyjne za zgodą Urzędu Morskiego.
O odkryciu we wraku i jego możliwych konsekwencjach jako pierwszy napisał Onet. W lipcu 2012 roku grupa nurków zgłosiła zaginięcie 44-letniego Roberta Szlechta. Twierdzili, że schodzili na wrak statku Terry, zatopionego przez Sowietów. Ściągnięto pomoc, jednak nikogo nie odnaleziono. Nurek nie miał z sobą wystarczająco dużo tlenu, by przeżyć pod wodą.
Jak przypomina Onet, policja zaangażowała się w poszukiwania z opóźnieniem, gdyż dowiedziała się o niej z mediów. Przesłuchano kolegów 44-latka, sprawdzono ich komputery, jednakże śledztwo umorzono.
O wyjaśnienie śmierci Roberta Szlechta walczyła jego rodzina. Mężczyzna przed wyprawą opowiadał bowiem, że będzie schodził na statek Gustloff. Rodzina nie rozumiała, dlaczego jego towarzysze utrzymywali, że ich celem był wrak Terry. Podejrzewali, że albo coś zrobili 44-latkowi, albo boją się wysokich kar - za nielegalne "odwiedziny" Gustloffa można dostać mandat, nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Prokuratura Rejonowa w Lęborku wszczęła postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci nieznanej osoby. Śledczy zapewniają, że decyzje o powiązaniu tego z poprzednim śledztwem podejmą po ustaleniu tożsamości zmarłego. Jeśli jednak badania potwierdzą tożsamość Szlechta, wówczas może chodzić nie tylko o nieumyślne spowodowanie śmierci, ale np. nieudzielenie pomocy lub składanie fałszywych zeznań.