Ratujmy maluchy! - alarmują rodzice i protestują przeciwko rządowym planom posłania sześciolatków do szkół. Tylko wczoraj pod zamieszczonym w Internecie listem otwartym w tej sprawie podpisało się kilkaset osób. W sumie udało się zebrać już blisko 4 tysiące podpisów - pisze "Dziennik".
Nie buntujemy się przeciwko wcześniejszej edukacji naszych dzieci. Ale znamy realia polskich podstawówek i twierdzimy, że nie są one przygotowane na przyjęcie sześciolatków - tłumaczy w rozmowie z "Dziennikiem" Karolina Elbanowska z podwarszawskiego Legionowa, matka trójki dzieci, w ciąży z czwartym. To ona wraz z mężem rozpoczęła akcję pod hasłem "Ratuj maluchy". Oboje na specjalnie założonej stronie internetowej zbierają podpisy pod protestem przeciwko wysyłaniu sześciolatków do szkół i likwidacji zerówek w przedszkolach.
Bo właśnie takie są plany Ministerstwa Edukacji. Resort chce, by od września przyszłego roku dzieci urodzone w latach 2002 i 2003 obowiązkowo poszły do pierwszej klasy. MEN obiecuje, że zapewni dzieciom w zerówkach taką samą opiekę, jaką miałyby w przedszkolach. Protestujący rodzice nie wierzą jednak w te zapewnienia.
Tych obaw nie podziela minister edukacji Katarzyna Hall. Podczas Warszawskiego Forum Oświatowego dwa tygodnie temu minister przekonywała, że jest wystarczająco dużo czasu, by przygotować szkoły na przyjęcie maluchów.
A co na to rodzice? Nie wierzę, że w ciągu roku, jaki pozostał do rozpoczęcia reformy, polska szkoła się zmieni. Najwyraźniej pani minister i jej doradcy nie znają sytuacji w placówkach mówi Elbanowska.
Protestujących nie przekonuje nawet argument, że w Unii Europejskiej obniżenie wieku szkolnego świetnie się sprawdza. Przypominają, że tam maluchy mają oddzielne wejścia do szkół, doskonale wyposażone place zabaw i przystosowane sale lekcyjne.
Na razie protestujący mają na swym koncie jeden sukces: Ministerstwo Edukacji przedłużyło termin zbierania opinii o reformie do 15 czerwca.