15 grudnia 1981 roku milicja i wojsko spacyfikowały kopalnię Manifest Lipcowy w Jastrzębiu. Pierwszy raz w stanie wojennym użyto tam broni przeciw protestującym. Rannych zostało czterech górników.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Strajk w kopalni Manifest Lipcowy zaczął się 14 grudnia. Górnicy protestowali przeciw wprowadzeniu stanu wojennego. Na terenie zakładu było około dwóch tysięcy górników. 15 grudnia rozpoczęła się pacyfikacja zakładu. Brało w niej udział około 1700 żołnierzy i milicjantów.
Wykorzystywano też czołgi i wozy bojowe. Do górników strzelali członkowie milicyjnego plutonu specjalnego. "To byli specjalnie szkoleni ludzie"- wspomina Czesław Kłosek, jeden z postrzelonych wówczas górników.
Strzały padły w okolicach kopalnianej bramy około południa.
"Kiedy biegłem, nagle poczułem niesamowicie silne uderzenie. Natychmiast upadłem, ale nie straciłem przytomności. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, że mogą do nas strzelać, do tego z ostrej amunicji" - opowiada reporterowi RMF FM Marcinowi Buczkowi - Czesław Kłosek. Jeszcze tego samego dnia górnicy zakończyli protest i opuścili zakład.
Czesław Kłosek do dziś ma w swoim ciele kulę, którą wystrzelono w jego kierunku. "Pocisk utknął w pobliżu rdzenia kręgowego w szyjnej części kręgosłupa i nie sposób go było wyciągnąć. W tedy mógłbym umrzeć. Dlatego nadal tam tkwi" - zaznacza.
Dowodem na to jest rentgenowskie zdjęcie.
Dzień później - 16 grudnia - wojsko i milicja pacyfikowały kolejny zakład.
W katowickiej kopalni "Wujek" także padły strzały, ale tam były ofiary śmiertelne.