Tuż przed szturmem rosyjskich jednostek specjalnych na szkołę w Biesłanie, w terrorystycznym komandzie doszło do rozłamu. Część napastników chciała pójść na ugodę i zakończyć akcję - donosi amerykański portal Drudge Report.
Wkrótce potem doszło do pierwszego wybuchu w sali gimnastycznej, gdzie zgromadzono większość zakładników. Kłótnię prowadzono między innymi przez telefony komórkowe.
Dzięki temu nagrały ją rosyjskie służby specjalne. Teraz - jak pisze Drudge Report - śledczy sprawdzają, czy ładunek został celowo odpalony, by uniemożliwić pokojowe rozwiązanie dramatu.
W szturmie rosyjskich komandosów na szkołę zginęło 335 osób, w większości dzieci. Kreml twierdzi, że atak nie był planowany, ale doszło do niego po eksplozji bomby w budynku.
Według władz oraz mężczyzny, który jakoby brał udział w rajdzie na szkołę, w skład terrorystycznego komanda wchodzili bojownicy z Rosji i zagranicy: Byli tam Uzbecy, Arabowie, a także wielu Czeczeńców - mówił przed kamerami telewizyjnymi terrorysta przedstawiany jako Nur Pasza Kułajew.
Według rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa, jego starszy brat - Chan Pasza - był jednym z dowódców grupy. Został zabity w czasie szturmu na szkołę. To dowód na to, że to Rosjanie zaplanowali całą tę operację - twierdzi niezależny ośrodek analiz Kavkaz Center.
Z archiwów prasowych wynika, że Chan Pasza Kułajew został złapany przez Rosjan latem 2001 roku. Od tamtej pory ślad po nim zaginął. Znając czeczeńskie realia - pisze Kavkaz Center - należy przypuszczać, że w Rosjanie aresztowali również młodszego brata bojownika, który teraz tak chętnie opowiada o międzynarodowym składzie swego oddziału.