Publicznej chłosty polityków będących na bakier z prawem - nie będzie. Okazało się, że nie ma listy, jest tylko raport i że o żadnym publicznym wytykaniu kolegów-polityków nie ma mowy, bo Belka się na to po prostu nie zgodził.
Lista powstała na życzenie SdPl, która miała jej zażądać już przy okazji pierwszego głosowania nad wotum zaufania dla rządu Belki. Mieli się na niej znaleźć politycy, wobec których prokuratura nie potrafiła szybko i zdecydowanie zająć stanowiska.
Ja nie zamierzam publikować listy nazwisk, czy listy tych spraw z nazwiskami. Bo to byłaby zupełnie jakaś praktyka polowania na czarownice - oświadczył wczoraj szef rządu. Zdziwiło to jednego z liderów SdPl: Nie jest ona żadnym sporządzaniem czarnej listy, wyrokowaniem o czyjejś winie, bo o winie może wyrokować tylko sąd. Natomiast uczynienie tej informacji poufną dopiero zbuduje niezdrową atmosferę wokół sprawy - zaznaczył Tomasz Nałęcz.
Premier poinformował, że o stworzenie listy poprosił jeszcze poprzedniego ministra sprawiedliwości Marka Sadowskiego. I tu pojawia się konflikt interesów: to właśnie on przez ostatnie lata chował się za immunitetem sędziowskim, uciekając od odpowiedzialności za spowodowany przez siebie wypadek. I on mógłby się więc na tej liście znaleźć...