Lech Kaczyński odwołał Zbigniewa Ćwiąkalskiego z funkcji ministra sprawiedliwości. Dymisja szefa resortu ma związek z samobójstwem trzeciego ze sprawców porwania i zamordowania Krzysztofa Olewnika.
Tuż po złożeniu dymisji Ćwiąkalski mówił dziennikarzom, że nie czuje się winny tego, co się stało, ale istnieje coś takiego jak odpowiedzialność polityczna. Z kolei sam Tusk podkreślił, że wysoko ocenia dotychczasową pracę Ćwiąkalskiego, ale nie mógł zaakceptować zaniechań, niechlujstwa i słabości służb odpowiedzialnych za samobójstwo Pazika.
Szef rządu powiedział, że ma dwóch kandydatów na nowego szefa resortu sprawiedliwości i po rozmowie z nimi przedstawi kandydaturę jednego z nich prezydentowi.
Niestety większość sztandarowych reform w resorcie sprawiedliwości została odłożona na czas nieokreślony. Idea rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego utknęła w Sejmie, a jeśli z niego wyjdzie, napotka prezydenckie weto. Nie udało się wprowadzić instytucji sędziego śledczego, nie zlikwidowano prokuratury krajowej, ani prokuratur apelacyjnych. Niektóre pomysły ministra Ćwiąkalskiego, np. limitowanie liczby aplikantów do zawodów prawniczych, budziły wątpliwości nawet w łonie PO, więc nie mogły się powieść.
Powiodły się natomiast niektóre poprawki po Zbigniewie Ziobrze. Ćwiąkalski wydłużył orzekanie w sądach 24-godzinnych i kontynuował wprowadzanie systemu dozoru elektronicznego, który już we wrześniu powinien zacząć działać.