Przedsiębiorca-oszust z Wielkopolski, który fałszował susz jajeczny, dodawał do niego nie tylko mączkę rybną i kurkumę. 56-letni kaliszanin używał także m.in. serwatki i smalcu oraz paru innych produktów, które były od jajek tańsze. Jak się okazało, mężczyzna oszukiwał także swoich współpracowników.
Oszust dodawał do suszu praktycznie wszystko, co od jajek jest tańsze, a daje się tak przygotować, że klient może się nabrać. Mieszanka serwatki i jaj mogła też zawierać mąkę. Czasami wystarczała sama mąka z jajkami. W innych przypadkach używał mąki sojowej lub mąki z olejem. To zależało od tego, czy mieszankę kupował piekarz, ciastkarz, czy na przykład producent pasztetu.
Do tego mężczyzna, któremu sąd we wtorek przedłużył areszt o kolejne trzy miesiące, stosował też składniki pasz. A wśród nich choćby kredę pastewną, czyli źródło wapnia dla rosnących zwierząt.
Nie każdy produkt przedsiębiorcy był fałszywy, bo... nie każdego można oszukać. Poza tym klienci zamawiają też mieszanki, w której jajka są tylko składnikiem. Jednak, gdy tylko pojawiała się okazja, biznesmen w swojej firmie w Dojutrowie produkował niepełnowartościowy towar - dodawał na przykład mniej jajek niż być powinno, w ogóle ich nie dawał bądź używał zepsutych.
Producent podrobionego suszu jajecznego nie tylko fałszował składniki produktu, ale także nie dbał o higienę. Najbardziej o swoje zdrowie muszą obawiać się osoby, które sprawdzają, co jedzą. Producent, który kupił od oszusta mieszankę, na opakowaniu do składu wpisał jajka. Klient nie miał więc pojęcia, że kupuje coś, co zawiera na przykład serwatkę, na którą może mieć alergię. Jeszcze gorzej jest z kredą pastewną czy mączką rybną, które mogą być spożywane, ale przez zwierzęta.
Najgorsze jest jednak to, że oszust w fatalnych warunkach produkował sfałszowany susz jajeczny. Dlatego w próbkach znaleziono bakterie, a klienci, którzy widzieli jego firmę, raczej nie podpisywali z nim kontraktów. Na szczęście odbiorcy poddawali proszek jajeczny obróbce termicznej, która zabija groźne bakterie. Poza tym najwięksi odbiorcy sami badają dostarczony towar, aby wychwycić zagrożenia.
Aresztowany 56-latek pociągnął za sobą innych, którzy teraz mają zarzuty. Mniej więcej co rok, dwa lata Krzysztof Z. znajdował sobie wspólnika, na którego zakładana była firma, która ubiegała się o kredyty czy leasing maszyn. Kiedy zaczynały się problemy, przedsiębiorca znajdował kolejną ofiarę twierdząc, że to z poprzednikiem było coś nie tak.
Część pieniędzy szła na spłatę zaległości, a część do kieszeni organizatora procederu. Nie wszyscy od razu orientowali się, że to łamanie prawa. Kaliszanin potrafił psychologicznie podejść osoby, z którymi rozmawiał. Do tego miał opinię człowieka, któremu się powodzi, interes się kręci, a lista jego znajomych nawet z pierwszych rzędów polskiej polityki dodawała mu wiarygodności.
Na porządku dziennym było też fałszowanie dokumentów. Krzysztof Z. był w stanie brać kredyty, zastawiając nawet sprzęt, który do niego nie należał lub był już zadłużony. Szef szajki jest winny wielu osobom pieniądze. Część dawnych współpracowników się od niego odwróciła, próbując działać na własną rękę. Zazwyczaj była to już legalna działalność.
Krzysztof Z. jako jedyny może wyjść z całej sprawy bez większego szwanku, przynajmniej jeśli chodzi o finanse. Nawet jeśli dostanie wyrok i go odsiedzi, to potem zapewne skorzysta z majątku wyprowadzonego prawdopodobnie zagranicę i zarejestrowanego nie na niego.
Nielegalny susz wytwarzało pod Kaliszem dwóch przedsiębiorców; było to możliwe dzięki fałszowaniu wyników badań weterynaryjnych. Ich firmy zostały zamknięte w piątek. W sprawie produkcji aresztowano 56-letniego mieszkańca Kalisza. Grozi mu kara do 10 lat więzienia. Trudno na razie ustalić, ile proszku wprowadzono na rynek. Informacje o tym są cały czas nadsyłane.
W fałszowanym suszu z Wielkopolski były niebezpieczne bakterie. Zamknięte firmy skupowały w dużych ilościach nieświeże jaja. Taki proces mógł trwać nawet przez 5 lat. Biegli, którzy zbadali w laboratorium niewielką partię wyprodukowanego proszku, ocenili, że produkt był szkodliwy dla zdrowia.
Susz jajeczny, inaczej sproszkowane jajko lub samo żółtko bądź białko, wykorzystywany jest w produkcji m.in. makaronów, lodów, wędlin, pasztetów. Stosowany jest także w cukiernictwie i garmażerce oraz wszędzie tam, gdzie zastępuje jajka.
To kolejna afera w branży spożywczej, którą ujawnili reporterzy RMF FM. Dwa tygodnie temu informowaliśmy, że do produkcji przetworów mięsnych użyto soli przemysłowej. Proceder mógł trwać kilka lat, a w sprawę zamieszane są trzy firmy - dwie z województwa kujawsko-pomorskiego i jedna z woj. wielkopolskiego. Sól trafiała głównie do odbiorców hurtowych, wytwórni wędlin, przetwórni ryb, mleczarni, piekarni, skąd w produktach mogła trafić do sklepów w całym kraju. Policja zatrzymała pięć osób w tej sprawie.
Podczas kontroli zabezpieczono do badań próbki z prawie tysiąca ton soli niejadalnej. We wtorek Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach poinformował, że w próbkach pobranych w związku z tak zwaną aferą solną, nie znaleziono nic groźnego dla zdrowia. W przebadanych próbkach były metale ciężkie: ołów, kadm i arsen, ale ich ilość oszacowano w ułamkach procentów. To oznacza, że limity związane z bezpieczeństwem żywności nie zostały przekroczone.