Nic nie pamiętam, nie chcę śledztwa w mojej sprawie - takie szokujące oświadczenie złożył 17-latek, ciężko raniony maczetą w Krakowie. Chłopak trafił w nocy ze środy na czwartek do szpitala im. Żeromskiego. Został przyjęty na oddział z ciężkimi ranami ciętymi.
Na izbę przyjęć przyprowadzili go przed północą dwaj mężczyźni. Chłopak miał potworne rany rąk, nóg, głowy i tułowia. Przeszedł kilka operacji.
Stan jest bardzo ciężki, ponieważ ten człowiek ma obrażenia praktycznie całego ciała. Ma rany cięte i rąbane zarówno tułowia, głowy, jak i wszystkich kończyn. Został podwieziony lub podprowadzony do szpitala przez dwóch innych ludzi. Kiedy przekazali rannego w ręce personelu szpitalnego, natychmiast z tego szpitala odjechali. Dlatego zabezpieczyliśmy szpitalny monitoring, żeby ustalić personalia tych dwóch mężczyzn - powiedziała naszemu reporterowi Markowi Balawajdrowi komisarz Katarzyna Cisło. Policja szuka świadków napadu, wszystkim gwarantuje anonimowość.
O rannym chłopaku wiadomo, że pochodzi z Nowej Huty. Do bójki lub napadu musiało dojść w okolicach ulicy Podbipięty, ponieważ tam znaleziono ślady krwi.
Kilka dni temu w innej dzielnicy Krakowa doszło do krwawej serii starć - wtedy też używano maczet, noży i mieczy. Rannych zostało wówczas pięciu mężczyzn. W związku z tą sprawą zatrzymano dziewięć osób. Co ciekawe, wszyscy są już na wolności, bo zarówno ranni jak i zatrzymani nie składali żadnych wyjaśnień, nie współpracowali z policją i nie złożyli żadnego zawiadomienia.