Chińskie media poinformowały, że po 80 godzinach od niszczycielskiego trzęsienia ziemi w środkowych Chinach udało się wydobyć spod gruzów żywego ucznia. Szacuje się, że liczba ofiar śmiertelnych w najludniejszej prowincji - Syczuanie może przekroczyć 50 tysięcy. W dotkniętym kataklizmem kraju, niestety, znów zatrzęsła się ziemia. Jak informuje AFP, wstrząsy wtórne były tak silne, że wywołana nimi lawina błotna przysypała samochody.
Agencja prasowa Xinhua informuje, że ratownicy wciąż słyszą wołania o pomoc, dochodzące z ruin budynku szkoły, zawalonego w okręgu Beichuan, w prowincji Syczuan. To daje nadzieję na uratowanie większej liczby uwięzionych tam uczniów. Chińskie władze zarządziły już śledztwo, które ma wykazać czy szkoły, które się zawaliły podczas trzęsienia ziemi miały wady konstrukcyjne.
Prace ratowników cały czas skupiają się na ratowaniu tych, którzy ocaleli. Ratowanie życia wciąż jest dla nas najważniejsze - mówi chiński premier Wen Jiabao.
Chińskie media rozpisują się o 34-letnim bohaterze. Sprzedawca herbaty od poniedziałku pomógł wyciągnąć spod gruzów 700 osób. Niestety, nie było wśród nich żony ani rodziców tego mężczyzny.
Epicentrum kataklizmu znajdowało się ok. 90 km od stolicy prowincji Syczuan, miasta Chengdu. Siłę wstrząsów oceniono na 7,8- 7,9 w skali Richtera.
Trzęsienie było najtragiczniejszą katastrofą sejsmiczną w Chinach od 32 lat. W 1976 roku od wstrząsów w mieście Tangshan w prowincji Hebei, na północy kraju, zginęło według oficjalnych danych około 250 tys. osób.