Czy tajemnica taniego rzepaku tkwi w jego imporcie z Ukrainy? Przywożeniu stamtąd skażonych radioaktywnie plonów z okolic Czernobyla? A może to zmowa cenowa polskich odbiorców?
Rzepak z Ukrainy jest w te wakacje trochę jak potwór z Loch Ness. Nikt nie może go za bardzo dostrzec, ale straszy polskich rolników. To jego import ma odpowiadać za niską cenę rzepaku w Polsce. W dodatku - zdaniem niektórych - ukraiński rzepak pochodzi z regionu Czernobyla, może być więc napromieniowany.
Rzepak jest tani - to nie ulega wątpliwości. Dużo tańszy niż w poprzednich latach. Cena jego skupu spadła o kilkadziesiąt procent. To, że do Polski rzeczywiście trafia ukraiński rzepak - to też fakt. Polski rynek rzepaku nie jest ograniczony żadnymi cłami i kontyngentami bo tak zdecydowała Unia Europejska. Co prawda - jak twierdzi resort rolnictwa - próbowaliśmy w tej sprawie interweniować, ale byliśmy najwyraźniej mało skuteczni. Unia powiedziała "nie", bo liberalizuje rynek płodów rolnych.
Tyle, że trudno odpowiedzialnością za tani polski rzepak obciążać ukraińskich rolników, bo ilość rzepaku sprowadzanego zza granicy jest niższa niż w poprzednich latach. I to kilkukrotnie (wg. oficjalnych danych od początku 2013 r. do końca lipca sprowadzono do Polski 52,7 tys. ton rzepaku, w tym z Ukrainy 50,8 tys. ton. W tym samym okresie 2012 roku sprowadzono do Polski 183,1 tys. ton, w tym z Ukrainy 177,9 tys. ton) Co prawda niektórzy podejrzewają, że prawdziwa wielkość importu jest ukrywana, ale nawet szef Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku w to wątpi. "Po co miano by kłamać?" - pyta retorycznie Mariusz Olejnik. Nie jest też przekonany, czy jakiekolwiek uzasadnienie mają podejrzenia dotyczące rzepaku z Czernobyla. Wyklucza to jednoznacznie straż graniczna, która twierdzi, że to niemożliwe, bo sprawdza pod kątem promieniowania wszystko co przyjeżdża ze wschodu i żadnych niepokojących przypadków ostatnio nie odnotowała.
Co do zmowy cenowej - tej nie można dziś wykluczyć. Sprawę, na prośbę ministerstwa rolnictwa, bada Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Ale wyjaśnienie bardzo niskich cen rzepaku może być bardzo prozaiczne. Polscy rolnicy, skuszeni dobrymi cenami z lat poprzednich, obsiali rzepakiem rekordowo dużą powierzchnię pól. W dodatku rzepak obrodził, nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie, Rosji, na Węgrzech, a i w innych częściach świata. Na giełdach rolnych cena roślin oleistych mocno spadła i dziś to raczej kupcy, a nie producenci mogą dyktować ceny - i nie chcą przepłacać. Na domiar złego, popyt na rzepak spadł, bo mniejsze zapotrzebowanie na estry oleju rzepakowego ma przemysł paliwowy.