"Nie bierzcie na poważnie informacji o skażeniu radioaktywnym, które ma nadciągać znad Ukrainy lub pochodzić z reaktora pod Warszawą. Nie ulegajcie emocjom. To zaplanowana akcja, która ma na celu wywołanie paniki" - mówi RMF FM były szef Agencji Wywiadu.
Chodzi o zdobycie wiedzy, które grupy będą podatne na teorie spiskowe - dodaje ekspert do spraw dezinformacji.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa i Polska Agencja Atomistyki stanowczo zdementowały pojawiające informacje o skażeniu. Kolejne dementi wydało Ministerstwo Środowiska.
SPRAWDŹ DANE PAŃSTWOWEJ AGENCJI ATOMISTYKI>>>
TU ZNAJDZIESZ MAPĘ Z AKTUALIZOWANYMI DANYMI>>>
Eksperci podkreślają, że jest to starannie przeprowadzona akcja. Działania zaczęły się kilka dni temu na Ukrainie, podczas pożarów wokół Czarnobyla - tłumaczy Kamil Basaj, prezes fundacji Info Ops Polska. Bazowały na wydarzeniu faktycznym, które miało związek z pożarami wokół elektrowni, które były od dłuższego czasu oraz na emocjach, czyli strachu przed zagrożeniem, które jest związane z promieniowaniem - dodaje Basaj.
Grzegorz Małecki, był szef AW i prezes Instytutu Bezpieczeństwa i Strategii zauważa, że celem jest podważanie zaufania do państwa polskiego.
W interesie Rosji jest wykorzystywanie każdej okoliczności, która pojawia się w przestrzeni publicznej, do osłabiania zdolności rozwiązywania sytuacji kryzysowych - mówi Małecki.
Obaj wskazują na Rosję, ale podkreślają, że na razie trudno jednoznacznie typować, kto stoi za akcją. I podkreślają, że konieczne są zdecydowania działania rządu.
W tej sprawie pojawił się też komunikat Narodowego Centrum Badań Jądrowych w związku z rozpowszechnianymi w piątek, "nieprawdziwymi informacjami o rzekomym zagrożeniu radiacyjnym wykrytym lub spowodowanym na terenie Centrum".
W instytucie nie występują i nie miały miejsca żadne zdarzenia nietypowe czy problemy techniczne, które mogłoby budzić niepokój - zapewnił cytowany w komunikacie NCBJ dr Marek Pawłowski. Zaznaczył, że służby ochrony radiologicznej Centrum nie rejestrują "żadnych odczytów wskazujących na anomalie w poziomie promieniowania tła".
Eksperci podkreślają, że akcja jest starannie przeprowadzona. Działania zaczęły się kilka dni temu na Ukrainie, podczas pożarów wokół Czarnobyla.
W strefie wokół nieczynnej elektrowni w Czarnobylu na Ukrainie tlą się pnie, trawa i drewno - podały w sobotę służby. W związku z tymi pożarami Kijów przykryty jest smogiem, a według serwisu IQAir w sobotę stolica Ukrainy miała najgorsze powietrze na świecie.
W akcji gaśniczej na terytorium pięciu leśnictw w strefie wykluczenia bierze w sobotę udział ponad 700 osób i ponad 160 jednostek sprzętu, w tym trzy śmigłowce - poinformowała państwowa służba ds. sytuacji nadzwyczajnych. W piątek zrzucono z nich 268 ton wody. Nie ma tam otwartego ognia - oświadczono.
Pożar w strefie wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej rozpoczął się 4 kwietnia. Po 10 dniach strażakom udało się zwalczyć otwarty ogień. Niektóre odcinki wciąż jednak się tlą. Zapewniono, że tło radiacyjne w Kijowie i obwodzie kijowskim jest w granicach normy.
Policja ustaliła w ubiegłym tygodniu, że przyczyną jednego z ognisk pożaru było podpalenie trawy i śmieci przez 27-letniego mężczyznę, który, jak powiedział, zrobił to "dla zabawy".
Do katastrofy w elektrowni atomowej w Czarnobylu doszło 26 kwietnia 1986 roku. Wybuch czwartego reaktora siłowni doprowadził do skażenia części terytoriów Ukrainy i Białorusi. Substancje radioaktywne dotarły też nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę, a także na południe kontynentu - do Grecji i Włoch. W strefie wokół Czarnobyla wciąż obowiązuje zakaz osiedlania się ludzi.