Były senator Aleksander G. został zatrzymany na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Ma to związek ze śledztwem w sprawie zabójstwa Jarosława Ziętary. Prokuratura chce postawić mu zarzut podżegania do zabójstwa. To on miał zlecić porwanie, a następnie zabójstwo poznańskiego dziennikarza. Grozi mu nawet dożywocie.
Były senator został zatrzymany dziś. Obecnie trwają czynności w Prokuraturze Apelacyjnej - powiedział prokurator Artur Wrona. Żmudne czynności śledcze powiązane z szeregiem czynności procesowych oraz pracą operacyjną funkcjonariuszy pozwoliły nam na zgromadzenie takiego materiału dowodowego, który upoważnił prokuratora do postawienia zarzutu podżegania do zabójstwa Jarosława Ziętary zatrzymanemu we wtorek Aleksandrowi G. - poinformował prok. Wrona na konferencji prasowej.
Dodał, że były senator został zatrzymany w miejscu zamieszkania i obecnie w Poznaniu "trwają czynności procesowe z udziałem podejrzanego", podczas których ma mu zostać przedstawiony zarzut.
Prokurator zaznaczył, że po wykonaniu tych czynności prokurator podejmie decyzję w sprawie ewentualnego wniosku do sądu o tymczasowy areszt dla podejrzanego.
Jeśli prokurator zdecyduje o złożeniu takiego wniosku, podejrzany zostanie przewieziony do Krakowa - dodał.
Pytany o motywy zabójstwa dziennikarza Wrona odpowiedział, że "najogólniej było to związane z pracą, jaką wykonywał Ziętara, który przygotowywał różne materiały do swoich relacji dziennikarskich".
Myślę, że jesteśmy blisko wyjaśnienia faktycznego przebiegu zdarzeń i osób, które są odpowiedzialne za śmierć Jarosława Ziętary - zaznaczył prokurator. Ocenił, że wszystkie niezbędne czynności w tej sprawie zostaną wykonane do końca roku.
Będziemy mieć wtedy pogląd co do tego, jaki będzie wynik tego postępowania oraz czy to jest jedyna osoba, która w tej sprawie będzie podejrzana lub oskarżona - mówił.
Prokurator przypomniał, że dotychczas nie odnaleziono ciała Ziętary. Czynimy starania, aby udało nam się to zrobić i mamy nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone w tej sprawie - powiedział.
Dziennikarz śledczy RMF FM Marek Balawajder donosi, że Ziętara miał znaleźć dowody mające świadczyć o powiązaniach między budującym swoje finansowe imperium Aleksandrem G., a światem przestępczym oraz - co ważne - służbami specjalnymi.
Według naszych informacji, Ziętara chciał opublikować artykuł. Dowiedział się o tym zatrzymany dzisiaj nad ranem Aleksander G., i to on miał sugerować pobicie, a potem zabójstwo dziennikarza.
Ziętarę najpierw porwano, bito, a później zamordowano. Do dzisiaj nie udało się znaleźć jego ciała.
Zatrzymanie Aleksandra G. to przełom w trwającym z przerwami ponad 20 lat śledztwie, ale też sukces krakowskiego prokuratora.
Aleksander G. to był senator z Poznania. Aktywny działacz PZPR, pracownik Służby Bezpieczeństwa, współpracownik tajnego wywiadu PRL. Gdy w 1989 roku padał poprzedni system G. założył pierwszą polską sieć kantorów. Rok później według tygodnika "Wprost" był najbogatszym Polakiem. Wtedy wszedł do spółki Art-B, która wkrótce stała się symbolem największej afery pierwszych lat wolnej Polski. To wtedy zaginął Jarosław Ziętara.
Za przywłaszczenie miliardów starych złotych z Art-B Aleksandra G. zatrzymał UOP, zaczął się proces, ale biznesmenowi udało się zostać senatorem. 8 lat później, w 2001 roku został jednak aresztowany za oszustwa podatkowe i celne. Po skazaniu odsiedział dwa wyroki, w tym ośmioletni.
We wrześniu reporterzy RMF FM informowali, że za zabójstwem poznańskiego dziennikarza może stać rosyjski agent. Krakowscy prokuratorzy opublikowali nawet portret pamięciowy mężczyzny.
Poszukiwany mężczyzna to Rosjanin, od wielu lat przebywający w Polsce. Według naszych ustaleń, poszukiwany miał wtedy około 35 lat, był wysokim szczupłym blondynem.
Przed przyjazdem do Polski pracował w rosyjskich służbach specjalnych. Ubierał się w drogą, elegancką odzież.
Poszukiwany Rosjanin był opłacany na początku lat 90. przez znanego biznesmena, który interesy prowadził głównie w Wielkopolsce.
Poznański dziennikarz Jarosław Ziętara pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 roku w drodze do pracy. W grudniu 2013 roku Piotr Kosmaty z krakowskiej prokuratury mówił, że śledczy chcą jeszcze przesłuchać świadków, w tym także nowych. Jednak ze względu na dobro postępowania odmówił podania bliższych informacji.
W połowie czerwca 2011 roku śledztwo podjęto na nowo w poznańskiej prokuraturze i przedłużono. Decyzją prokuratora generalnego przekazano je do Krakowa. W toku śledztwa krakowska prokuratura zmieniła kwalifikację prawną śledztwa z uprowadzenia na zabójstwo.
W śledztwie prokuratura przesłuchała m.in. członków rodziny oraz członków Komitetu Społecznego "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary", którzy prowadzili dziennikarskie śledztwo w sprawie zaginięcia kolegi. Zbadała odciski palców, które dotąd nie były badane. Zainicjowała też badania biologiczne zabezpieczonych śladów metodami, które nie były znane w 1992 roku. Poddała analizie obszerną dokumentację osób, które występują w aktach śledztwa.
W październiku 2011 roku krakowska prokuratura otrzymała dokumenty z Agencji Wywiadu, z których wynika, że dziennikarza chciał zatrudnić ówczesny UOP. Były to nowe dowody w sprawie, ponieważ w toku poprzedniego śledztwa w 1994 roku. MSW informowało, że Ziętara "nie pozostawał w zainteresowaniu UOP i nie figuruje w ewidencji, jak i materiałach archiwalnych UOP".
(j.)