"Dzisiaj w zasadzie rolnik nie może zboża, nie tylko pszenicy, sprzedać po cenie opłacalnej. Koszty produkcji są znacznie wyższe od cen, jakie są na rynku, w dużej części na skutek obecności zboża ukraińskiego w Polsce" - mówił na antenie internetowego Radia RMF24 Artur Balazs, rolnik i były minister rolnictwa. Rozmawiał z nim Tomasz Terlikowski.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Nadal obowiązuje unijny zakaz importu ukraińskiego zboża do Polski i 4 innych państw regionu, ale zarządzenie to wygasa już 15 września. Na najwyższym szczeblu trwają rozmowy w ramach specjalnej platformy koordynacyjnej zajmującej się tą sprawą. Ich celem jest wypracowanie krótkoterminowych rozwiązań.
Gość Radia RMF24 podkreśla destrukcyjny wpływ ukraińskiego zboża na sytuację na polskim rynku. Ziarno importowane od naszych wschodnich sąsiadów jest dużo tańsze niż to produkowane przez krajowych rolników. Europa ma najbardziej wyśrubowane kryteria w zakresie bezpieczeństwa żywności na świecie, a więc koszty produkcji siłą rzeczy w Polsce są dużo, dużo wyższe od kosztów produkcji na Ukrainie - wyjaśniał Balazs.
Polityk zwraca również uwagę na sposób produkcji i pochodzenie zboża ukraińskiego.
To zboże, które do nas wchodzi, nie jest produkowane przez małych rolników, tylko przez wielkie korporacje, w które zaangażowany jest kapitał z Europy Zachodniej i wielkich oligarchów, którzy mają do miliona hektarów ziemi. A więc żadnym małym rolnikom nie pomagamy, a możemy doprowadzić do sytuacji, w której rynek polski będzie kompletnie zdemolowany- mówił.
Polskie władze już zapowiedziały, że jeżeli UE zniesie unijny zakaz importu zboża z Ukrainy, to Warszawa wprowadzi jednostronne embargo. Balazs zdecydowanie popiera tę decyzję: Gdyby była taka sytuacja, w której Bruksela otworzy rynek, to uważam, że Polska, w tej sprawie wspieram rząd absolutnie, powinna wprowadzić autonomiczną decyzję dotyczącą zablokowania otwartego importu.
Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii, pojawił się na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej. Zdaniem rozmówcy Tomasza Terlikowskiego KO dokładnie rozważyło konsekwencje tego kroku przed podjęciem tej decyzji. Podobnie jak PiS. I stąd ten szalony, niewyobrażalny atak wszystkich instytucji władzy, łącznie z najważniejszymi politykami dzisiaj rządzącej partii, na Kołodziejczaka - mówił gość.
Balazs, zapytany o realne wpływy polityka AgroUnii na wsi, odpowiada: Kołodziejczak jest dzisiaj jedyną nadzieją na obronę interesów rolniczych. To nie znaczy, że wszyscy rolnicy go popierają, ale pojawiła się osoba, która mówi podobnym językiem, która zna problemy i która ma odwagę walczyć o interesy rolnicze. Jak to będzie w praktyce wyglądało, to pokaże najbliższy czas, ale dzisiaj on jest osobą dość wiarygodną dla środowisk wiejskich.
Były minister rolnictwa uważa, że jeżeli KO przychyli się do propozycji zgłaszanych przez AgroUnię, to będzie miało lepszą propozycje dla rolników niż PiS, który koncentruje się głównie na programie socjalnym. Sami rolnicy publicznie mówią, że im nie chodzi o transfery socjalne. Im chodzi o prawdziwą ofertę dla rolników, o sytuację, w której będą mogli bezpiecznie prowadzić swoje gospodarstwa z gwarancją, że nie dotknie ich tak mocno polityka władzy - powiedział.