​O organizacji, przebiegu i tragicznym finale otrzęsin prawie 1,5 roku temu na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy przed bydgoskim Sądem Okręgowym mówiło troje studentów, którzy zostali wtedy poturbowani przez tłum.

REKLAMA

Na początku rozprawy zaprezentowano film z oględzin miejsca zdarzenia przeprowadzonych przez policję kilka godzin po zakończeniu imprezy i akcji ratunkowej. Pokazano dwie sale zabaw połączone łącznikiem na kilkumetrowej wysokości nad ziemią ze schodami z każdej strony, w połowie których znajdowały się podesty. Na końcach łącznika znajdowały się drzwi. W koszach i workach były puszki po piwie. W kilku miejscach były widoczne brunatne plamy, przypominające krew.

Studenci zeznawali, że z zewnątrz wchodziło się przez przedsionek do pierwszej sali zabawy, gdzie było stanowisko didżeja i punkt sprzedaży piwa. Do drugiej sali zabawy z rozstawionymi głośnikami przechodziło się łącznikiem. W drugiej sali znajdowała się toaleta, jedna na dwa budynki, a istniejące drzwi prowadzące na zewnątrz były zamknięte. Istniejące w salach przejścia do innych części uczelni były zastawione barierkami i pilnowane przez ochroniarzy i studenckich organizatorów otrzęsin.

Świadkowie opowiadali, że w poprzednich latach otrzęsiny odbywały się w głównym budynku uniwersytetu. Jednak, jak się dowiedzieli od jednej z pracownic, władze uczelni nie zgodziły się na ponowną ich organizację w tym miejscu, gdyż obawiały się, że zniweczone zostaną efekty niedawnego remontu.

Na imprezę wpuszczał samorząd

Na imprezę wpuszczali przedstawiciele samorządu studenckiego. Były różne stawki opłat w zależności od tego, czy było się studentem UTP z opłaconym ubezpieczeniem, czy studentem UTP bez ubezpieczenia, czy też studentem innej uczelni. Potwierdzeniem opłaty były stemple odciskane na rękach. Pracownicy ochrony sprawdzali, czy ktoś nie wnosi alkoholu.

Studenci bawiący się w pierwszej sali musieli udawać się łącznikiem do toalety znajdującej się w drugiej sali, podobnie ci z drugiej sali, chcąc kupić piwo sprzedawane w pierwszej. W obu salach rygorystycznie był przestrzegany zakaz palenia, a za palarnię służył łącznik, w którym wszystkie okna były pozamykane na śruby. Jeden ze studentów zeznał, że gdy koleżanka chciała zapalić papierosa, to nawet ochroniarz skierował ją do łącznika.

Po kilku godzinach imprezy, gdy zrobiło się gorąco i duszno, część uczestników zdecydowała się opuścić uczelnię. Na schodach i łączniku zrobiło się bardzo ciasno. Na schodach, w łączniku i w pierwszej sali z wyjściem na zewnątrz zrobił się tłok. Jednocześnie część obecnych starała się przecisnąć pod prąd.

O spokój apelował didżej

Na schodach i łącznikach z obu stron pod naporem tłumu bardzo wiele osób zaczęło się przewracać na zasadzie domina, jedni leżeli na drugich. Przez długi czas jeszcze głośno grała muzyka, dopiero później ucichła i didżej apelował o spokój. Z czasem otwarto drzwi na zewnątrz w drugiej sali, a ochrona i studenci zaczęli wyciągać poszkodowanych.

Jedna z kobiet mówiła, że znalazła się pod kilkoma osobami i straciła przytomność; ocknęła się na trawniku przed budynkiem w otoczeniu ratowników medycznych. Doznała m.in. urazów głowy, wstrząsu mózgu i obrażeń łokcia. W szpitalu spędziła tydzień, do dzisiaj jest pod opieką kilku specjalistów.

Inna studentka, odwożona przez kolegę samochodem do domu, zaczęła w drodze mdleć. W pogotowiu odmówiono wysłania karetki i poproszono o przyjazd do szpitala, bo z 14 karetek w mieście 12 brało udział w akcji ratunkowej. Dziewczyna doznała licznych obrażeń zewnętrznych, w szpitalu spędziła trzy dni. Zeznający w sądzie student, który też doznał powierzchownych urazów został w szpitalu tylko przebadany, skarżył się, że przy wysiłku do dziś odczuwa bóle kręgosłupa.

Do tragedii doszło w październiku 2015 roku

Tragedia wydarzyła się w nocy z 14 na 15 października 2015 r. Troje poturbowanych studentów zmarło. Ofiary śmiertelne to studentki w wieku 24 i 20 lat oraz 19-letni student. Sekcje zwłok wykazały, że przyczyną zgonów było niedotlenienie wskutek ucisku na klatkę piersiową. Kilkanaście osób odniosło rany.

W związku z tragedią przed sądem odpowiadają: była przewodnicząca samorządu studenckiego Ewa Ż., były rektor Antoni B., były prorektor ds. dydaktycznych i studenckich Janusz P. i kierownik ochrony na imprezie Andrzej Z.

Według aktu oskarżenia Ewa Ż. prowadziła imprezę masową bez zezwolenia i umożliwiła sprzedaż alkoholu bez pozwolenia, a Andrzej Z. nienależycie rozmieszczał podległych pracowników w poszczególnych miejscach i nie zapewnił im środków łączności, co doprowadziło do powstania zagrożenia, na które nie zareagował.

Były rektor Antoni B. i prorektor Janusz P. zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków. Byłemu rektorowi zarzucono nieprzygotowanie procedur dotyczących bezpieczeństwa na uczelni, a byłemu prorektorowi - udzielenie ustnej zgody na przeprowadzenie otrzęsin bez porozumienia się w tej sprawie z rektorem.

Kolejną rozprawę zaplanowano za miesiąc.

(łł)