Na karę 17 lat więzienia Sąd Apelacyjny w Gdańsku skazał Dariusza W. oskarżonego o znęcanie się psychiczne i fizyczne nad żoną i dwiema córkami - Patrycją i czteromiesięczną Oliwią oraz usiłowanie pozbawienia życia ostatniej z nich. Sąd Apelacyjny podtrzymał tym samym wyrok sądu I instancji. Wyrok jest prawomocny. Można od niego złożyć jeszcze tylko kasację do Sądu Najwyższego.
W grudniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy skazał mężczyznę na karę 17 lat więzienia oraz zakaz kontaktowania się w jakiejkolwiek formie i zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych na odległość nie mniejszą niż 10 metrów na okres 15 lat. Od wyroku odwołał się obrońca oskarżonego. Wniósł o uniewinnienie oskarżonego bądź uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia.
W uzasadnieniu środowego wyroku sędzia Rafał Ryś podkreślił, że zarzuty obrońcy są nietrafne, a kara orzeczona dla Dariusza W. jest "słuszna i sprawiedliwa i jako taka musi się ostać".
Wbrew twierdzeniom skarżącego, sąd I instancji w sposób prawidłowy zgromadził dowody i przeprowadził je w toku postępowania i ocenił w sposób, który należy zaakceptować. Oczywiste jest, że na gruncie tego rodzaju spraw rodzinnych istnieją dowody, które wzajemnie się wykluczają. Ale nie można w takiej sytuacji zajmować pozycji proponowanej przez obrońcę, że mamy swoisty pat prawny i to, co właściwie sąd może tylko zrobić, to uznać, że nie dające się usunąć wątpliwości uznać na korzyść oskarżonego i ostatecznie go uniewinnić - powiedział sędzia.
W ocenie sądu, wyjaśnienia Dariusza W. były w tej sprawie "bardzo rozbieżne". Nie była to jednolita postawa procesowa. Najlepiej tę sytuację przedstawił sam oskarżony, który przed sądem I instancji mówił, że "ogólnie to, co powiedziałem jest bez sensu, moje wersje wyjaśnień nie są prawdziwe" - dodał sędzia Ryś.
Szczerze chcę powiedzieć, że nie popełniłem tych czynów. Chcę udowodnić, że nie jestem takim człowiekiem, za jakiego mnie ludzie mają. Wszyscy - prokuratura i dziennikarze - twierdzą, że doszło do przestępstwa, ale powinny być na to dowody. Chciałbym, żeby sąd I instancji ponownie rozpatrzył tę sprawę, tu nawet nie chodzi o moje uniewinnienie - mówił w ostatnim słowie podczas środowej rozprawy przed gdańskim sądem, Dariusz W.
Mężczyzna w trakcie śledztwa i procesu zmieniał swoje wyjaśnienia. Początkowo twierdził, że siniaki na głowie czteromiesięcznej Oliwii były skutkiem uderzenia kubkiem przez jej starszą siostrę. Biegły wykluczył jednak taką możliwość. Przed sądem w Bydgoszczy natomiast mężczyzna o skrzywdzenie córki oskarżył żonę Paulinę W.
Jego obrońca Michał Błaszczyk argumentował zaś przed gdańskim sądem, że w tej sprawie nie udowodniono ponad wszelką wątpliwość winy oskarżonego, a oskarżenie Dariusza W. opierało się na zeznaniach jego żony, które, w ocenie adwokata, nie są wiarygodne.
Według prokuratury, Dariusz W. znęcał się nad żoną i dziećmi w okresie od sierpnia 2015 do października 2016 r. bijąc je rękoma i pięściami po całym ciele, a także wulgarnie wyzywając. Do grożącego utratą życia pobicia czteromiesięcznej córki miało zaś dojść 27 października 2016 r. Jak ustalili śledczy, Dariusz W. trzykrotnie uderzył ją mocno w głowę, a następnie rzucił o ziemię. Dziecko doznało pęknięcia obu kości ciemieniowych i obrzęku mózgu. Dziewczynka trafiła do szpitala dopiero 20 godzin po zdarzeniu. Lekarzom udało się uratować jej życie.
(mpw)