Polacy częściej niż inni nowi obywatele Unii oblewają egzaminy na brukselskich eurokratów. I skarżą się na dyskryminację: Oni uważają, że już za dużo nas się tu kręci - pisze "Gazeta Wyborcza".
Unijne biuro rekrutacyjne EPSO ogłosiło właśnie wyniki ostatniego konkursu na urzędników dla obywateli nowych krajów Unii. Polacy wypadli wyjątkowo marnie. W kategorii prawników, ekonomistów i menedżerów znalazło się jedynie 60 Polaków, którzy pomyślnie przeszli konkurs - mimo że EPSO zarezerwowało aż 140 stanowisk dla eurokratów z naszego kraju.
To powód do zmartwienia nie tylko dla samych (nie)zdających, ale także dla polskich władz. Duża reprezentacja w unijnych instytucjach jest korzystna - im więcej urzędników z danego kraju, tym lepiej chronione w Brukseli jego interesy.
O wiele lepiej niż Polacy poradzili sobie kandydaci z innych krajów. Ze Słowacji i z Węgier zdało więcej osób, niż poszukiwano, z Czech, Litwy, Łotwy i Słowenii - prawie tyle, ile potrzeba.
Polska od wejścia do Unii ma kłopot z zapełnieniem należnych nam miejsc w unijnych instytucjach. W 2004 r. Komisja Europejska wyliczyła, ilu urzędników powinniśmy mieć. Do dziś udało nam się obsadzić jedynie 76 proc. Celujemy w posadach sekretarek i asystentów, mamy ich w Brukseli więcej niż pracowników merytorycznych - czytamy w "Gazecie Wyborczej".