Paralizatory i miotacze kul gumowych - taką broń chcą dać Polakom do ręki warszawscy urzędnicy Lecha Kaczyńskiego. Ich projekt ma poprzeć MSWiA. W planie - zwiększenie prawa do samoobrony - zapowiada "Gazeta Wyborcza".
Lucjan Bełza, szef miejskiego Biura Bezpieczeństwa w Warszawie, chce znowelizować ustawę o broni i amunicji i wprowadzić dostępne dla obywateli dwa rodzaje broni - paralizatory elektryczne oraz miotacze pocisków gumowych.
Paralizator wyrzuca na ok. 5 m elektrodę połączoną z lufą przewodem wysokiego napięcia. Razi nawet przez grubą kurtkę. Paraliż jest chwilowy, mięśnie wiotczeją, napastnik upada. Strzelba na gumowe kule jest lekka i bardzo duża, nie da się schować pod płaszcz. Skuteczność do 20 metrów. Kula z miękkiej gumy przewraca człowieka, ale nie robi krzywdy jak mniejszego kalibru gumowe kule używane przez policję.
Wpisanie paralizatorów na odległość i strzelb na gumowe kule do ustawy ma je upowszechnić, ale jednocześnie zapewnić kontrolę nad nimi. Trzeba by występować do policji o zezwolenia, jak w przypadku broni palnej. Dodatkowo strzelb na kule gumowe można by używać tylko w swoim mieszkaniu lub na posesji. Policja nie miałaby nic przeciwko tym pomysłom.
Bełza dodaje, że to byłby dopiero początek zmian w prawie. - W USA nie buduje się murów jak w polskich miastach. Tam się daje ludziom uprawnienia. Myślimy o zmianach dotyczących obrony koniecznej i tzw. dozwolonej samoobrony, czyli legalnego użycia siły wobec sprawcy zatrzymanego na gorącym uczynku - mówi.