W 30 przypadkach szczecińscy radni chcą, aby miasto zrezygnowało ze ściągania bonifikat udzielonych na wykup mieszkań komunalnych. Osoby, które kupiły mieszkania, a następnie sprzedały je przed upływem 5 lat, dostały wezwania do zwrotu pieniędzy. Kwoty sięgają nawet 150 tysięcy złotych.
Wezwania od 2008 roku dostało około tysiąca osób. Kilka osób oddało pieniądze, w około 100 przypadkach urząd rozłożył dług na raty. Reszta poszła do sądu. Wyroki zapadają różne.
Wśród osób wezwanych do zwrotu bonifikaty są jednak przypadki, dla których oddanie kilkudziesięciu tysięcy złotych to życiowa tragedia. To emeryci, którzy mieszkanie komunalne sprzedawali po to, aby kupić inne, mniejsze i takie, z którego mogą wydostać się o własnych siłach. Położone np. w budynku z windą. Są tacy, którzy uciekali przed uciążliwym sąsiedztwem, lub przenosili się do mieszkania bez zagrzybionych ścian. Mało tego - do 2004 roku w aktach notarialnych nie było informacji, że mieszkania komunalnego nie można sprzedać w ciągu 5 lat od wykupienia. Nikt o tym nie przestrzegał, urzędnicy sami podpowiadali, że lokal można zbyć. Potem zapis o obostrzeniach przy sprzedaży pojawiał się w aktach notarialnych, aż do 2007 roku, gdy w Ustawie o Gospodarce Nieruchomościami pojawił się punkt mówiący o tym, że bonifikaty nikt nie będzie ściągać od osób, które pieniądze ze sprzedaży jednego mieszkania w całości przeznaczą na zakup innego.
Szczecińscy radni rozpatrzyli ponad 40 przypadków. Tyle osób zgłosiło się do nich z problemem zwrotu za dużych dla nich kwot miastu. Skargi mieszkańców poparli w 30 przypadkach. To sytuacje nie budzące wątpliwości. Ludzie nie byli poinformowani, że nie mogą mieszkań sprzedać. Na transakcji nie chcieli się dorobić, bo za pieniądze kupili inne mieszkania. Nie mieli też praw do innego mieszkania.
Jest jednak problem. Przygotowanych przez radnych uchwał nie chce podpisać miejski prawnik, bo uważa, że są niezgodne z prawem. Powołuje się na Ustawę o gospodarce nieruchomościami i twierdzi, że umorzyć można tylko sprawy od 2007 roku. Zwrotu bonifikat nie chce umarzać też prezydent. Zasłania się raportem NIK, który uznał, że niedochodzenie zwrotu tych środków to niegospodarność. Za prawie każdym takim przypadkiem idzie ludzki dramat. Ludzi, którzy w dobrej wierze sprzedali mieszkania komunalne, nie stać na zwrot pieniędzy, których urząd nagle zaczął dochodzić. Czym się różnią sprawy z 2007 roku od tych z 2005? Żądanie pieniędzy od jednych, a od drugich nie jest niesprawiedliwe - mówi radny Piotr Kęsik.
Radni szukają teraz prawnika, który podpisze się pod przygotowanymi uchwałami. Twierdzą, że w podobny sposób sprawę bonifikat rozwiązały inne samorządy. Chcą też poprosić prawników z Uniwersytetu Szczecińskiego o ekspertyzę, która ma udowodnić, że prezydent może w uzasadnionych przypadkach zaniechać ściągania pieniędzy. Na honorarium dla prawników radni chcą zrzucić się sami.