Nigdzie w Watykanie nie słyszałem słowa krytyki wobec nuncjusza – mówi radiu RMF FM ks. Adam Boniecki. Redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, który prowadzi śledztwo w sprawie Wielgusa, potwierdza, że Watykan wini wyłącznie niedoszłego metropolitę.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Ksiądz przeprowadził swoiste dziennikarskie śledztwo w sprawie kulisów odwołania ingresu arcybiskupa Wielgusa. Jakie są jego wyniki? Co było tym czynnikiem decydującym – momentem zwrotnym dla podjęcia tej decyzji?
ks. Adam Boniecki: Śledztwo to może za dużo powiedziane. Starałem się dowiedzieć, jak to wyglądało od strony Watykanu. Decydujące było publiczne wyznanie arcybiskupa zawarte w orędziu do wiernych oraz dokument Kościelnej Komisji Historycznej – to były podstawy, na których można było podjąć tę decyzję prośby biskupa o złożenie rezygnacji.
Konrad Piasecki: Rzeczywiście były jakieś gorączkowe godziny, w trakcie których nadchodziły nocne maile, dramatyczne sygnały z Warszawy? Dochodziło do nagłych i nieoczekiwanych zwrotów akcji?
ks. Adam Boniecki: Jest to inwencja dziennikarzy, tak jak ten gniew papieża – to są rzeczy wymyślone. Dziennikarz musiałby siedzieć pod łóżkiem i wiedzieć, czy papież się gniewał, czy nie. Dla papieża to było bardzo smutne, ale nie to, że go wprowadziło w gniew. O sprawie zaczęto spokojnie rozmawiać, konsultować w piątek i 6 stycznia po wieczornej mszy świętej papież skierował do arcybiskupa prośbę – oczywiście nie osobiście, a przez kogoś tam, a potem przez nuncjusza w Polsce, żeby złożył rezygnację. Nie było żadnych nocnych posiedzeń i dramatycznych maili. Czy był telefon prezydenta, czy nie – tego nawet nie udało mi się dociec. Jedno jest pewne, że nawet jeśli był, to nie odegrał on żadnej roli w przebiegu tych wydarzeń.
Konrad Piasecki: Czyli kluczowe dla podjęcia tej decyzji było wyznanie, przyznanie się arcybiskupa Wielgusa. A jak się w Watykanie ocenia fakt, że ono nadeszło tak późno?
ks. Adam Boniecki: Tu jednak wyraźnie się uważa, że postawa, że zatajanie tych spraw przez arcybiskupa Wielgusa jest źródłem tych wszystkich trudności. Nuncjusz przekazywał te głosy, ale to muszą być podstawy udokumentowane. On jako przedstawiciel, dyplomata, nie mógł jakimiś bocznymi drzwiami dokumentów.
Konrad Piasecki: Na głowę nuncjusza apostolskiego biskupa Kowalczyka w Polsce posypały się po sprawie Wielgusa gromy. Czy tam, z tej perspektywy Watykanu, nie oskarża się go o jakiś grzech zaniedbania, zaniechania, wręcz ukrycia prawdy – bo i takie głosy pojawiały się w polskich mediach?
ks. Adam Boniecki: Ja byłem w różnych miejscach Watykanu i nigdzie nie spotkałem słowa jakieś krytyki, czy zarzutów do nuncjusza. Przeciwnie, wszędzie słyszałem, że on postępował lege artis.
Konrad Piasecki: Zdaniem księdza nie ma mowy o tym, żeby został on odwołany?
ks. Adam Boniecki: W każdym razie nie z tego powodu. On jest bardzo długo nuncjuszem, więc kiedyś tam będzie odwołany. Nie jest to stanowisko dożywotnie. Ale to z pewnością nie będzie przyczyną.
Konrad Piasecki: Ale w takim razie, skoro nie nuncjusz, skoro nie hierarchia kościelna w Polsce, to kto zawinił w całej tej sprawie? Czy całą winę zrzuca się na arcybiskupa Wielgusa i na nikogo więcej?
ks. Adam Boniecki: Tak.
Konrad Piasecki: Prosto z Rzymu, ze studia Radia Watykańskiego redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego” ks. Adam Boniecki. Dziękuję bardzo.
ks. Adam Boniecki: Dziękuję bardzo.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio