Do atrap ładunków wybuchowych, które w zeszłym roku sparaliżowały Warszawę trzy dni przed wyborami prezydenckimi, wrócili posłowie z sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Niektórzy podejrzewają, że zamach mógł być mistyfikacją przygotowaną przez sztab jednego z kandydatów.

REKLAMA

O kogo chodzi? Żadne nazwisko kandydata nie pada, ale przewodniczący komisji Roman Giertych mówi za to o innych osobach. Padają nazwiska: Michała Kamińskiego, Adama Bielana i posła Jacka Kurskiego, czyli sztabowców Lecha Kaczyńskiego. Ale już tłumaczenia, jaka miałaby być ich rola w sprawie, są już dość mętne.

Posłów oburzyło postępowanie Prokuratury Generalnej, która zabroniła prowadzącej sprawę prokurator udzielać posłom informacji. O tym, że nie może mówić dowiedziała się dopiero od drugiego prokuratora, który przyszedł – też nie wiem dlaczego, bo nie był zaproszony – i poinformował ją, że ma zakaz - mówi Roman Giertych.

Jednocześnie dodaje, że zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking wprowadził posłów w błąd twierdząc, że wątek polityczny w śledztwie został zarzucony.Sprawa jest bardzo ciekawa - dodaje małomówny Marek Biernacki z PO.

Sprawa błaha wydaje się być bombą prawdziwą, ale znając prace sejmowej speckomisji może to być również absolutny niewypał…