Rząd kończy projekt ustawy o produktach genetycznie modyfikowanych. Naukowcy ostrzegają, że narazi nas on na konflikt z Brukselą. I zaszkodzi polskiej nauce - pisze "Gazeta Wyborcza". Projekt ma być oficjalnie ujawniony w poniedziałek.
Zdaniem "Gazety Wyborczej", to jedna z najważniejszych ustaw, które w ostatnich latach powstały w resorcie środowiska. Ma całkowicie zmienić polskie przepisy o wprowadzaniu na rynek roślin i innych organizmów genetycznie modyfikowanych (GMO) oraz reguły prowadzenia nad nimi badań.
Gazeta nie kryje, że potwierdziły się jej wcześniejsze informacje: rząd próbuje pogodzić ogień z wodą, czyli postawić jak najwięcej barier, a jednocześnie pozostać w zgodzie z prawem UE, które GMO jest dość przychylne. Czy to się uda?
Kilka rządowych rozwiązań wydaje się sprzecznych z regulacjami UE. Rząd proponuje m.in., by samorządy wojewódzkie mogły ustanawiać dowolnie "strefy wolne od upraw GMO". Na tych obszarach uprawa, np. genetycznie modyfikowanej kukurydzy, byłaby zakazana. Za złamanie zakazu groziłaby grzywna do 20 tys. zł. Jeszcze większa kara - do trzech lat więzienia - groziłaby osobom, które bez zgody administracji wprowadziłyby produkty genetycznie modyfikowane do obrotu.
Z projektu ustawy, do którego dotarła "Gazeta Wyborcza", wynika też, że uprawy modyfikowanych roślin będą musiały być otoczone specjalnymi pasami ochronnymi ziemi, a okoliczni rolnicy mogliby je oprotestować. Rozstrzygałby sąd.
Resort proponuje ponadto bardziej restrykcyjne zasady badań naukowych. Np. instytucja naukowa, która będzie chciała prowadzić eksperymentalne uprawy roślin modyfikowanych genetycznie, będzie musiała podać do publicznej wiadomości lokalizację upraw.
Rząd popełnia błąd poprzedników i nie przedstawia żadnych dowodów naukowych, które by uzasadniały tak restrykcyjne podejście, bardziej restrykcyjne niż prawo unijne. Sądzę, że Komisja Europejska odrzuci tę ustawę - alarmuje prof. Tomasz Twardowski, biolog molekularny z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN, szef Polskiej Federacji Biotechnologii.
Z kolei ekolodzy uważają, że projekt jest... za mało restrykcyjny. Próbuje się wmówić ludziom, że w Polsce uda się utrzymać status „kraju wolnego od produktów genetycznie modyfikowanych” tylko za pomocą samorządów i ich decyzji o utworzeniu stref wolnych - mówi Maciej Muskat z polskiego oddziału Greenpeace.