"Żołnierz, który jest szanowany, jest gotów za ojczyznę zapłacić każdą cenę, nawet najwyższą" - mówią ci, którzy długie miesiące spędzili w Iraku czy Afganistanie. Wrócili z ranami na ciele i duszy, ale to nie był koniec walki. Najpierw domagali się pomocy ze strony tych, którzy ich na tę wojnę wysłali. Teraz walczą o szacunek.
Była końcówka października 2012 roku. Polski śmigłowiec Mi-24 zabezpieczał z powietrza żołnierzy, którzy wyjechali na patrol. Zaczęło kończyć się paliwo i dowódca podjął decyzję o powrocie do bazy. Wtedy rebelianci otworzyli ogień z ciężkiego karabinu. Starszy plutonowy Arkadiusz Żurkowski miał pecha. Kula trafiła dokładnie w łączenie płyt pancerza śmigłowca. Pamiętam tylko głuche strzały, uklęknąłem na podłodze i zobaczyłem lejącą się krew. Gdy się obudziłem, byłem już w Warszawie, w Wojskowym Instytucie Medycznym - wspomina żołnierz, który w ostrzale stracił nogę. Dopiero niedawno wyszedł ze szpitala. Jeździ na wózku, dopiero uczy się korzystać z protezy. Jak mówi, życie zmieniło mu się o 180 stopni. Było kilka chwil, gdy zastanawiałem się po co mi to było, co byłoby, gdybym nie pojechał do Afganistanu. Ale nie żałuję. Z problemami zmagałbym się, gdybym był zdrowy. Zmagam się też w takim stanie. Takie jest życie - dodaje.
Zgodnie z przyjętą 3 lata temu ustawą, status weterana przysługuje żołnierzowi, który na misji wojskowej spędził co najmniej 60 dni. Legitymacje weteranów otrzymało do tej pory ponad 9,6 tys. osób. Ponad 500 żołnierzy ma status weterana poszkodowanego. Ustawa daje im prawo do opieki medycznej i psychologicznej poza kolejnością, wsparcia finansowego np. na edukację. Mogą też wyjechać do sanatorium. Z rehabilitacji w wojskowych szpitalach uzdrowiskowo-rehabilitacyjnych skorzystało prawie 2 tys. osób.Starania o uchwalenie ustawy gwarantującej wsparcie weteranom trwały kilka lat. Na początku ciężko ranni żołnierze zostawali kompletnie bez pomocy. Byli uznawani za niezdolnych do służby i musieli rozstawać się z wojskiem. Wcześniej byliśmy zapomniani przez państwo, na szczęście dużo się zmieniło. Różnica jest kolosalna. Tak jak po zaangażowaniu się w NATO, w misje w Iraku i Afganistanie nasza armia została przeorganizowana, dozbrojona i zmodernizowana, tak samo opieka nad żołnierzami, zwłaszcza rannymi, jest na dużo wyższym poziomie - mówi starszy plutonowy w stanie spoczynku Janusz Radczy, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju.
Hasło tegorocznego Dnia Weterana w Szczecinie brzmiało: "Szacunek i wsparcie". "Misjonarze" walczą teraz o należny im szacunek. Dzień Weterana odbywa się co roku w innym mieście. Pokazujemy społeczeństwu kim jesteśmy, co robiliśmy na tych misjach. Docieramy do ludzi pokazując też tych, którzy za udział w misji ponieśli ofiarę krwi - mówi Tomasz Kloc, przewodniczący Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych. Pokazujemy, że weteran to nie tylko człowiek, który był na wojnie, ale przede wszystkim to ktoś, kto stamtąd wrócił. Albo i nie. To nie człowiek, który pojechał na wojnę zabijać, ale walczyć o czyjąś wolność - dodaje st. plut. Arkadiusz Żurkowski. O szacunek i wsparcie weteranów apelują znani sportowcy i aktorzy: Łukasz Piszczek, Monika Pyrek, Krzysztof Hołowczyc czy Małgorzata Kożuchowska.
W dobie zagrożeń, trudnej sytuacji na wschodzie powinniśmy być szanowani. Żołnierz, który ma szacunek społeczeństwa jest gotów oddać za nie nawet życie - puentuje Kloc.