"Cel mamy jeden - skończyć z Polską pogardy i zacząć pisać nowy rozdział dla Polski, Polskę godności" - mówił podczas konwencji wyborczej w Warszawie kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń. Obiecywał godne emerytury, płace, tanie mieszkania na wynajem i aborcję do 12 tygodnia ciąży.
Podczas swojej konwencji wyborczej Biedroń przekonywał, że w Polsce "pogardy jest pełno, jak nigdy dotąd". Każdego dnia media podają informacje, o tym jak zamykane są kolejne szpitale, jak zamykane są kolejne oddziały, jak pielęgniarki i pielęgniarze, jak lekarze i lekarki muszą wychodzić na ulicę, żeby przypominać, że ratują nasze życie - powiedział Biedroń.
Mówił, że z kościelnych ambon "słyszymy także księdza, który obraża, słyszymy biskupa, który nawołuje do nienawiści, i widzimy władzę, która nie reaguje. Przez pięć lat prezydent Andrzej Duda przyglądał się biernie tej pogardzie, tym awanturom, temu poniżaniu ludzi - ocenił.
Według kandydata Lewicy, symbolem, który - jak mówił - "pewnie przejdzie do podręczników historii, będzie środkowy palec poseł (PiS, Joanny - przyp. PAP) Lichockiej".
Biedroń przekonywał, że wszyscy są "przygnębieni rządami tej władzy". Od 15 lat mamy do czynienia z bardziej lub mniej konserwatywną prawicą, od 15 lat wymieniają się władzą, a ludzie, jak muszą wychodzić w obronie mieszkań, tak nadal wychodzą, lekarze, tak jak wychodzili strajkując przez te 15 lat, nadal wychodzą strajkować - stwierdził. Apelując o popieranie przez wyborców "stałej w poglądach i wartościach" Lewicy, obiecywał, że Polska "będzie w końcu otwarta i tolerancyjna", że "będzie w końcu zielono i ekologicznie".
Przekonując, że Polska "potrzebuje dobrego gospodarza", a nie "kolejnych pomników i świątyń", ocenił, że społeczeństwo potrzebuje "godności dnia codziennego", czyli - jak mówił - "dobrego żłobka, przedszkola, szpitala powiatowego i dobrej, małej szkoły". Zapewnił, że taką Polskę będzie budował, "jako gospodarz naszego kraju".
Odnosząc się do potrzeby "zrobienia kroku do przodu, jeśli chodzi o postęp i nowoczesność", postulował, aby "realnie rozdzielić państwo od Kościoła, wprowadzić realną równość kobiet i mężczyzn".
Musimy doprowadzić do tego, żeby leki w Polsce były za pięć złotych, bo wtedy będzie stać na nie każdego emeryta i każda emerytkę, każdego chorego i każdą chorującą - zaznaczył Biedroń.
Mówiąc o przywracaniu godności "milionom młodych ludzi", obiecywał stworzenie "wielkiego program budowy miliona tanich mieszkań na wynajem". Według niego "do 2035 roku musimy odejść od węgla" i Polska "musi być wolna od smogu". Obiecywał także podniesienie przez Lewicę minimalnej emerytury w Polsce do poziomu "co najmniej 1600 złotych" oraz "przywrócenie godnej płacy za dobrą pracę".
Kandydat na prezydenta zadeklarował także, że Lewica "w końcu sprawi, że Polki będą miały takie same prawa, jak Francuzki, Belgijki czy Szwedki". Wprowadzimy w końcu i nareszcie coś, co przez lata nazywane było piekłem kobiet, w końcu i nareszcie kobiety będą mogły decydować o swoim życiu, o swoim ciele i o swoim zdrowiu. Wprowadzimy prawo do przerywania ciąży do 12 tygodnia - obiecał.
Wskazując na tendencje w ostatnich sondażach, Biedroń zwrócił uwagę, że Lewica zajmuje w nich trzecie miejsce, ale - jak zapewniał - "będziemy pierwsi". Pokazali nam mieszkańcy Słupska, jak zwyciężać mamy, pokazali nam jak można, wbrew wszystkim tym, którzy twierdzą, że trzeba wybierać mniejsze zło, jak wybrać w końcu dobro, jak sprawić, że będziemy budowali Polskę, w której powstają nowe mieszkania, emeryci żyją godnie, nauczyciele nie muszą wychodzić na ulicę, żeby powiedzieć jasno i wyraźnie ich zawód nie musi być wiecznym wolontariatem, jak budować Polskę (...) gdzie jest dobre powietrze, jak wprowadzić rozdział państwa od Kościoła. Zrobiliśmy to w Słupsku, zrobimy w całej Polsce - obiecywał Biedroń.