Czas na uwolnienie zawodów, wymagających zgód, koncesji i egzaminów. W sobotę minister sprawiedliwości Jarosław Gowin ma przedstawić pierwszych kilkadziesiąt profesji, które będą poddane tzw. deregulacji. Przedstawiciele niektórych z nich, np. taksówkarze, uważają, że to zły pomysł. Co Wy o tym sądzicie? Zapraszamy do dyskusji!
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Ministerstwo Sprawiedliwości informowało wcześniej, że Jarosław Gowin dysponuje listą 46 zawodów do uwolnienia, ostateczna decyzja ma być jednak podjęta dopiero po przeprowadzeniu konsultacji z premierem. Na razie lista oficjalnie pozostaje jeszcze tajemnicą. Na razie wiadomo, że w pierwszym etapie deregulacją mają być objęte zawody wytypowane przez resorty jako najprostsze do uwolnienia. Chodzi między innymi o taksówkarzy, instruktorów prawa jazdy, pośredników w obrocie i zarządców nieruchomości, bibliotekarzy, spawaczy, przewodników turystycznych, a także np. pośredników pracy i doradców zawodowych.
Kolejne etapy deregulacji mają dotyczyć także zawodów maklera i doradców inwestycyjnych i podatkowych, a nawet zawodów wymagających takiej odpowiedzialności jak notariusz, syndyk, komornik lub biegły rewident. Zmiany mają też dotyczyć brokerów i agentów ubezpieczeniowych i celnych.
Jeżeli w czyjejkolwiek głowie zrodził się taki pomysł, powinien natychmiast podać się do dymisjiMaciej Hamankiewicz
Jak dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski, Jarosław Gowin proponuje zniesienie obowiązku przynależności lekarza do samorządu zawodowego. Minister nie planuje jednak zniesienia takiego wymogu w stosunku do prawników. Bo o ile samorząd adwokacki sprawuje pieczę nad jakością prawników, to lekarski nie pełni tej roli. Adwokat, by dostać się do zawodu, musi być w korporacji. Tam zdaje egzaminy. Lekarz zdaje egzaminy państwowe i dlatego - zdaniem resortu Gowina - lekarze powinni się zrzeszać tylko, gdy chcą.
Jeżeli w czyjejkolwiek głowie zrodził się taki pomysł, powinien natychmiast podać się do dymisji - tak Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, komentuje informacje o planach zniesienia obowiązku przynależności lekarza do samorządu zawodowego.
Jego zdaniem tylko poprzez obowiązkową przynależność do Naczelnej Rady można utrzymać dyscyplinę zawodową wśród lekarzy. Zniesienie tego przymusu byłoby szkodliwe przede wszystkim dla pacjentów. Ponadto - jak dodaje - tylko samorządność, jest gwarantem bezpieczeństwa.
To absolutnie zamach na demokrację. Każde państwo totalitarne zamysły rządzących pozwalające przejąć całkowitą władzę nad społeczeństwem właśnie w ten sposób były realizowane - tłumaczy.
Maciej Hamankiewicz jest przekonany, że w ten sposób rząd chce od środka rozbić ich środowisko.
Skończy się to na tym, że będziemy zatrudniali osoby z licencjami zagranicznymiSebastian Buczek
Gowin po raz trzeci w historii chce spróbować uwolnić zawód maklera i doradcy inwestycyjnego. Zapewne odkurzy projekt przygotowany jeszcze przez poprzednią Komisją Nadzoru Finansowego. Maklerzy i doradcy inwestycyjni mają już nie zdawać egzaminów przez państwowymi urzędnikami, a przed swoimi szefami. Chodzi o to, by to domy maklerskie brały pełną odpowiedzialność za swoich pracowników. Bo teraz czasem zdarza się, że biura mówią, iż nic o ewentualnych nadużyciach nie wiedziały.
Sami maklerzy - co oczywiste są przeciw. Naprawdę skończy się to na tym, że będziemy zatrudniali osoby z licencjami zagranicznymi - mówi Sebastian Buczek - szef jednego z funduszy, a przy okazji licencjonowany makler i doradca. Poprzednie dwie próby uwolnienia tych zawodów zakończyły się fiaskiem. Środowisko zmiażdżyło te projekty.
Rząd chce zniesienia licencji zarządcy i licencji pośrednika obrotu nieruchomościami. Zdaniem Zdzisława Dmowskiego prezesa Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami otwarcie obu zawodów jest równoznaczne z ich likwidacją.
Deregulacja, którą zamierza wprowadzić minister sprawiedliwości, jest dla nas nie do zaakceptowania - podkreśla. Przede wszystkim dlatego, że do zawodu zostałyby dopuszczone osoby z podstawowym i średnim wykształceniem. Bez odpowiednich kwalifikacji - zaznacza prezes stowarzyszenia. Nie wyobrażamy sobie tego, jakie szkody mogłyby powstać na naszym rynku.
Więcej pozytywów niż szkód widzą za to potencjalni klienci. Usługi będą tańsze (...). To zawody w dużej mierze nieróżniące się od innych - mówią.
Pośrednicy przyznają, że - owszem - byłoby taniej, ale - jak zaznaczają - w tym przypadku taniej nie oznacza jednak lepiej.
Dziś by zdobyć licencję trzeba skończyć studia podyplomowe i odbyć półroczną praktykę. W Polsce zarejestrowanych jest łącznie około 30 tys. zarządców i pośredników obrotu nieruchomościami.
Nie wyobrażam sobie, że można otwierać drzwi, które zostały wyważone.Maciej Bobrowicz
Nie można otworzyć czegoś, co już jest otwarte - tak prawnicy reagują na ujawniane plany resortu sprawiedliwości. Wprawdzie zawody prawnicze, np. notariusz, adwokat czy radca prawny, nie pójdą na pierwszy ogień rządowych zmian, ale i je czeka rewolucja.
Resort sprawiedliwości tłumaczy, że otwarcie zawodów, do których dostęp jest administracyjnie ograniczony, ma stworzyć miejsca pracy i obniżyć ceny usług. Ale czy tak będzie w istocie?
Na pewno nie będzie spadku cen usług notarialnych, bo te są regulowane i stał. Będzie co najwyżej więcej notariuszy. Zawody adwokata i radcy prawnego otwarte zostały już dawno. Dziś mamy dwa razy więcej adwokatów i trzy razy więcej aplikantów adwokackich niż kilka lat temu.
Nie wyobrażam sobie, że można otwierać drzwi, które zostały wyważone. W tej chwili w tym murze została już tylko rama, czyli ślad po drzwiach - mówi Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych. Jak przypomina, w 2009 roku to Rada proponowała ministerstwu zrezygnowanie z egzaminu na aplikację radcowską Ministerstwo wtedy pominęło tę propozycję, nie zauważyło jej .
Być może resort wolał to wymyślić i tryumfalnie ogłosić nam teraz jako swoją. Deregulację.
Otwarcie dostępu do zawodów może pomóc naszej gospodarce wychodzącej z kryzysu - oceniają ekonomiści i przedsiębiorcy. Przyznają jednak, że są i zagrożenia.
Po stronie plusów - zdaniem specjalistów - zależy zapisać to, że bez regulacji łatwiej będzie prowadzić biznes. Bez deregulacji polskiej gospodarki, bez likwidacji tego nawisu prawnego, w którym wszystko jest opisane do ostatniego ruchu, my nie zrobimy żadnego istotnego cywilizacyjnego postępu - mówi Maciej Grelowski z Bussines Center Club. Przekonuje, że otwarcie dostępu do różnych zawodów może przyspieszyć tempo naszego wzrostu gospodarczego.
Ekonomiści mówią też o konkurencji w walce na kompetencje i niższych cenach.
Ale są i minusy - bezpieczeństwo konsumentów. Przy otwartym rynku konsumenci powinni mieć znacznie silniejsze niż dzisiaj narzędzia, by dochodzić swoich praw od nieuczciwego taksówkarza czy pośrednika nieruchomości. Inaczej to właśnie konsumenci ucierpią na tej reformie.
Premier Donald Tusk zapowiedział, że rząd jest zdeterminowany, aby otworzyć dostęp do większości regulowanych zawodów. Ograniczenie zawodów powoduje, że usługi są trudno dostępne i droższe - przekonywał premier. Potwierdził, że w sobotę Jarosław Gowin przedstawi mu spis kilkudziesięciu zawodów.
Naszym zadaniem jest bardzo poważna zmiana na rzecz otwarcia zawodów (regulowanych -), będziemy robili to szybko, ale z namysłem. Zdajemy sobie sprawę, że aspekt jakości wykonywania pracy - szczególnie w przypadku niektórych zawodów - będzie miał duże znaczenie. Nie chcemy "wylać dziecka z kąpielą" - podkreślił Tusk.
Premier przyznał, że zdaje sobie sprawę, że propozycję otwarcia zawodów spotka się ze sprzeciwem wielu środowisk. Każdy zawód będzie znajdował argumenty, będzie lobbował ostro na rzecz utrzymania zamknięcia czy ograniczania dostępu do zawodu - czy poprzez licencje, czy skomplikowane egzaminy, czy procedury dojścia do zawodu - ocenił Tusk.
Ocenia się, że dzięki zmianom powstanie ok. 50 - 100 tys. nowych miejsc pracy. Powinny też spaść ceny usług świadczonych dotąd przez specjalistów z licencją. Nie wszystkim jednak podoba się ten pomysł. Przedstawiciele zawodów, do których dostęp ma być ułatwiony, zapowiadają nawet protesty. Najostrzejsze - taksówkarze, rozważają na przykład protest podczas pierwszego dnia Euro 2012.
Obecnie - jeśli chodzi o zawody regulowane - jesteśmy absolutnym liderem w Europie. Mamy ich aż 380. Dla porównania - w Szwecji jest ich 91, w Finlandii 122.
Co sądzicie o pomyśle rządu? Zapraszamy do dyskusji! Zostawiajcie swoje opinie w komentarzach pod artykułem i na naszym profilu w Facebooku!