Spadła liczba wypadków na przejazdach kolejowo-drogowych w zeszłym roku, ale niestety zginęło w nich więcej osób - wynika z najnowszych danych Urzędu Transportu Kolejowego. Kolejarze mają pomysły, jak walczyć z kierowcami, którzy łamią przepisy i wjeżdżają na tory mimo opuszczonych szlabanów.
177 wypadków, w których zginęło 51 osób - to liczbowe podsumowanie 2024 roku na przejazdach kolejowo-drogowych w Polsce. Niepokojące dane za zeszły rok podał Urząd Transportu Kolejowego.
Choć liczba wypadków spadła, to na przejazdach zginęło aż o 12 osób więcej niż w 2023 roku - przyznaje Tomasz Frankowski, rzecznik UTK.
Do tych fatalnych statystyk trzeba doliczyć ponad 200 wypadków w zeszłym roku na tzw. dzikich przejściach - tam, gdzie piesi przechodzą przez tory w niedozwolonych miejscach, np. w pobliżu nowopowstających osiedli czy szkół, do których nie zbudowano wygodnego przejścia. Wtedy piesi skracają sobie drogę kosztem własnego bezpieczeństwa.
By zapobiegać wypadkom na przejazdach kolejowo-drogowych w najbliższych latach masowo mają być montowane na nich kamery. Z jednej strony mają rejestrować wykroczenia, z drugiej - zniechęcać kierowców do łamania przepisów.
Kolejarze przyznają, że nadal bardzo często zdarza się, że mimo zamkniętych rogatek kierowcy albo piesi próbują przedostać się przez tory tuż przed przejeżdżającym pociągiem. A to śmiertelne zagrożenie.
To nie będzie stłuczka. Pociąg po prostu zmiecie samochód z torów. Tutaj nie będziemy wyklepywać błotnika, tylko policzymy ofiary śmiertelne - opisuje obrazowo dr Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej.
Jeżeli już nasze auto znajdzie się na torach i widzimy nadjeżdżający pociąg, trzeba uciekać autem, wyłamując rogatkę, a jeśli nie jest to możliwe, kierowca powinien wysiąść z pojazdu i uciekać pieszo - dodaje.
Dr Majewski przekonuje, że samochód w starciu z pociągiem nie ma żadnych szans: Auto waży ok. dwóch ton, a pociąg - 4 tys. ton. Z prostej fizyki wynika, że nie ma sensu machać rękami, liczyć na łut szczęścia. To się po prostu nie uda i stąd mamy wciąż tyle ofiar na przejazdach kolejowo-drogowych.
Według ekspertów najłatwiej byłoby wszędzie tam, gdzie są przejazdy dla aut przez tory, wybudować tunele albo wiadukty, ale to kosztuje i nie wszędzie takie rozwiązanie byłoby opłacalne.
Musimy więc dyscyplinować kierowców w inny sposób - zapowiada prezes Fundacji ProKolej. Mamy kilka pierwszych przejazdów kolejowo-drogowych, na których zainstalowane już są kamery CANARD-u, takie same jak na drogach, tam gdzie działa odcinkowy pomiar prędkości albo stoją fotoradary. To powinno natychmiast zmniejszyć liczbę wypadków - podkreśla ekspert.
Kolejarze planują w najbliższych latach (choć nie chcą podać konkretnych terminów) zainstalować ok. 500 kolejnych kamer na przejazdach kolejowo-drogowych. Mają automatycznie sczytywać tablice rejestracyjne aut, które wjadą tam mimo opuszczonych rogatek.
Taki system jest już gotowy. Jesteśmy przekonani, że zdecydowanie podniesie on poziom bezpieczeństwa. Kolejarze już wytypowali miejsca, gdzie należałoby uruchomić stały nadzór kamer. Kto wjedzie na przejazd mimo zakazu, od razu dostanie mandat. Teraz potrzebne są jeszcze zmiany legislacyjne, by taki system mógł zaczął działać - przekonuje dr Majewski.
Dodaje, że to nie jest próba wyciągania pieniędzy z kieszeni kierowców, tylko prewencyjne działanie, by zmniejszać liczbę ofiar na torach.
Kolejowy ekspert przekonuje, że potrzeba też zmian w kodeksie ruchu drogowego.
Wielu kierowców wciąż nie wie, czym jest migające czerwone światło. Nie zdają sobie sprawy, że to nie jest ostrzeżenie, tylko kategoryczny zakaz wjazdu. W kodeksie drogowym nie znajdziemy takiego sygnału. A to znak drogowy, a nie kolejowy. Jest w jednym z rozporządzeń o przejazdach kolejowo-drogowych - mówi prezes Fundacji ProKolej.
W jego ocenie kolejnym krokiem powinna być instalacja tradycyjnych sygnalizatorów drogowych na przejazdach. Takich, jakie znamy z dróg, gdzie kolor żółty jest ostrzegawczy i oznacza "uważaj", czerwony ciągły "stój, nie wyjeżdżaj poza sygnalizator", a zielone podpowiada, by jechać. W wielu europejskich krajach przebudowano w ten sposób sygnalizatory na przejazdach kolejowych i to się bardzo dobrze sprawdza - przekonuje dr Majewski.
Kolejarze zachęcają też zarządców dróg do korzystania z ich pieniędzy.
Z początkiem roku ruszył program, w którym samorządy (gminy, powiaty, marszałkowie województw) oraz Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad mogą się zgłaszać po środki na przebudowę przejazdów kolejowych, w tym m.in. budowę wiaduktów i tuneli. Kolejarze mają do dyspozycji 400 mln zł.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio