Trzeba będzie pewną historię doprowadzić do końca PRL-u- mówi historyk krakowskiego IPN Marek Lasota, który zaczyna pisać drugą część "Donosu na Wojtyłę" - bestselleru ostatnich tygodni na rynku wydawniczym w Polsce.
Książka o inwigilacji przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa Karola Wojtyły zawiera setki niepublikowanych dotąd dokumentów. Kończy się na roku 1979, czyli pierwszej pielgrzymce papieża Polaka do kraju. W epilogu pokazano wątki z początku lat 80. Nowa książka z ważnego powodu ma zakończyć się na roku 1989.
Ten okres jest okresem zamykającym działalność badawczą Instytutu Pamięci Narodowej. Zbiory archiwalne IPN obejmują tylko dokumenty sporządzone do 89. roku włącznie- mówi Lasota.
Jak dodaje druga część jego książki być może będzie nosiła tytuł „Donos na Jana Pawła II” jeśli rzeczywiście materiał okaże się być dość wystarczający do tego, aby ta książka miała podobny charakter do „Donosu na Wojtyłę”. Jak dowiedział się reporter RMF Marek Balawajder prace nad książką już się rozpoczęły. Potrwają co najmniej rok.
W drugiej części swojej książki Marek Lasota zamierza korzystać również z akt służb specjalnych innych krajów z dawnego obozu komunistycznego, w tym z akt Stasi: Akta Stasi już są w dużej mierze opracowane na tyle, że można doszukać się w nich bardzo istotnych wątków związanych z osobą Jana Pawła II. Najciekawszym zbiorem archiwalnym byłby zbiór znajdujący się w Moskwie. Tam też będę próbował.
Lasota będzie też próbował uzyskać dostęp do watykańskich archiwów. Jednak jak sprawdziła nasza rzymska korespondentka, może z tym mieć pewne trudności. Do historycznych tomów Stolicy Apostolskiej dostęp mają tylko nieliczni i szalenie trudno uzyskać zgodę na przejrzenie archiwum. Mało prawdopodobne, aby Lasocie udzielono pomocy w tej sprawie, choć wyjątki już się w przeszłości zdarzały. Generalnie jednak w Stolicy Apostolskiej przestrzega się żelaznej zasady, która pozwala przejrzeć papieskie dokumenty najwcześniej po 50 latach od śmierci papieża. W ten sposób Watykan chce chronić prywatność żyjących nadal osób, których nazwiska pojawiają się w historycznych tomach. W tej chwili historycy i pisarze mogą korzystać z materiałów, które zgromadzono przed 22 stycznia 1922 roku. Po tym okresie zdobycie pozwolenia na wgląd w archiwa jest praktycznie niemożliwe.
Lasota na pewno nie ma żadnych, aby przejrzeć archiwa nieistniejącego już Związku Radzickiego i KGB. Rosyjskie władze uważają się za spadkobierców Związku Radzieckiego, a Putin to przecież były pułkownik KGB. Przy tym Moskwa sądzi, że publikacja jakichkolwiek dokumentów z tamtych czasów może rzucić cień na obecną Rosję, dlatego wolą nie wpuszczać nikogo do archiwów. Nawet rosyjscy historycy narzekają, że nie mają do nich wstępu. Najlepszym przykładem są akta sprawy katyńskiej sprzed prawie 70 lat, których rosyjskie władze nie przekazują Polsce, bo jak się okazało, również zawierają tajemnice państwowe. A co dopiero dokumenty sprzed zaledwie ćwierć wieku.