Weto prezydenta spowolniło prace nad reformą sądownictwa - stwierdziła w wygłoszonym wieczorem orędziu premier Beata Szydło. Zapewniła równocześnie, że Prawo i Sprawiedliwość nie wycofa się z tej reformy: "Nie możemy ulegać naciskom ulicy i zagranicy (…). Mamy stabilną większość, nie ulegniemy naciskom, zrealizujemy nasz program".
Wszyscy chcą żyć w sprawiedliwej Polsce, dlatego reforma sądów jest konieczna - oświadczyła Beata Szydło w orędziu i oceniła, że "dzisiejsze weto pana prezydenta spowolniło prace nad reformą". Co więcej, zostało potraktowane jako zachęta przez tych, którzy walczą o utrzymanie niesprawiedliwego systemu, systemu wielkich i małych nadużyć oraz opresji dla wielu uczciwych obywateli - komentowała.
Dzisiejsza decyzja prezydenta mogła być niezrozumiała dla tych, którzy czekają na dobrą zmianę. Dlatego tym bardziej jesteśmy winni być dzisiaj jednością. Nie możemy ulegać naciskom ulicy i zagranicy, musimy zrezygnować ze swoich osobistych i politycznych ambicji, a skupić się na tym, czego Polacy od nas oczekują. Mamy stabilną większość, nie ulegniemy naciskom, zrealizujemy nasz program - zapowiedziała Szydło.
Nie traćcie wiary. Zapewniam was, że wypełnimy nasze zobowiązanie, naprawimy Polskę - mówiła.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: "Wojna na orędzia". Andrzej Duda i Beata Szydło przemawiali w tym samym czasie >>>>
W swoim wystąpieniu szefowa rządu zwracała uwagę, że wielu Polaków zostało skrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości, o czym - jak mówiła - przekonywała się podczas kampanii wyborczej i przekonuje się codziennie podczas spotkań z wyborcami: Polacy proszą mnie o interwencje, bo są bezradni w starciu z korporacją sędziowską.
Wsłuchujemy się w głos zwykłych Polaków, a oni mówią bardzo wyraźnie: prawo ma służyć wszystkim, również tym najsłabszym - a dotąd tak w Polsce nie było - przekonywała Beata Szydło.
Jak stwierdziła, "mimo powszechnego oczekiwania reformy sądownictwa przez 28 lat nikt tego nie zrobił". Jako odpowiedzialna władza podjęliśmy się tego zadania. Polacy w wyborach zaufali Prawu i Sprawiedliwości, a my dotrzymujemy złożonych zobowiązań - mówiła. - Nie cofniemy się z drogi naprawy państwa, nie ulegniemy naciskom, podszeptom. Nie teraz - bo jeśli nie teraz, to kiedy.
Premier zwracała uwagę, że nad większością rządzącą jest kontrola tych, którzy wypowiadają się w wyborach - tymczasem "nad trzecią władzą, sądowniczą, nie ma żadnej kontroli".
Chcemy państwa prawa, a nie państwa prawników. To postulaty, z których nie zrezygnujemy. Jesteśmy otwarci na dyskusję o szczegółach, ale rozmowy nie mogą sprawić, że reforma utknie w martwym punkcie, z czym po roku 1989 mieliśmy nie raz do czynienia - podkreślała Szydło w orędziu.
Zaznaczyła również, że skuteczne zmiany muszą mieć charakter nie tylko instytucjonalny, ale także szeroki charakter personalny.
Przekonywała, że ci, którzy "czynili zło albo przynajmniej na czynienie zła się zgadzali, polskiego wymiaru sprawiedliwości nie zmienią". Wiedzą to zwykli Polacy i ja - jako premier - deklaruję, że w drodze do skutecznej reformy systemu sprawiedliwości będę zawsze stała po waszej stronie. Chcemy dialogu i współpracy, ale nie zrezygnujemy z trzech postulatów, bez których głęboka reforma sądownictwa się nie uda - dodała.
Jak stwierdziła, po pierwsze, muszą odejść ci, "którzy odpowiadają za dotychczasowe fatalne praktyki, którzy uczestniczyli w nich czynnie albo się na nie zgadzali".
Po drugie, muszą nastąpić zmiany, które sprawią, że sędziowie będą odpowiadali za łamanie prawa - dziś są praktycznie bezkarni - kontynuowała.
Wreszcie po trzecie, ludzie muszą mieć kontrolę nad działaniami sądów. Musimy przywrócić realny trójpodział władzy - stwierdziła Beata Szydło w swym orędziu.
Trzecią - o ustroju sądów powszechnych, które daje ministrowi sprawiedliwości znaczny wpływ na funkcjonowanie sądów - prezydent ma podpisać.
Andrzej Duda zapowiedział również, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy przedstawi własne propozycje ustaw reformujących system sądownictwa.
(e)