Nigdy nie zgodzimy się, żeby mówić o Europie kilku prędkości, Unia musi dzisiaj mówić o jedności - stwierdziła w Brukseli szefowa polskiego rządu, Beata Szydło. Podkreśliła, że UE przeżywa dzisiaj kryzys.
Beata Szydło poinformowała, że nie przewiduje zmian w kierownictwie resortu spraw zagranicznych. Była to odpowiedź na pytanie o ewentualną dymisję Witolda Waszczykowskiego, który miał lobbować za kandydaturą Jacka Saryusz-Wolskiego na szefa Rady Europejskiej i poniósł porażkę.
Wg Szydło, centralnym punktem reformy UE powinna być zmiana praktyki politycznej i postawienie rządów i parlamentów narodowych w centrum projektu europejskiego.
Nie zgodzimy się na to, ażeby nie było równych szans dla wszystkich państw członkowskich, równych reguł gry - oświadczyła premier. Jak podkreśliła dzisiaj państwa europejskie, "szczególnie z części zachodniej" próbują opowiadać o tym, że mówią o Europie różnych prędkości, lecz nie mają na myśli podziałów.
W naszej ocenie każdy zapis, który będzie różnicował tempo, zasady, kierunki rozwoju, będzie dopuszczał na budowanie jakiś elitarnych klubów wewnątrz UE, będzie tak de facto prowadził do Europy kilku prędkości, będzie prowadził do rozbicia UE - oceniła Beata Szydło. UE dzisiaj musi mówić o jedności i to jest warunek, który stawia Polska - podkreśliła szefowa rządu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Rozmawialiśmy na temat tego, co wydarzy się w Rzymie, już za dwa tygodnie spotkamy się na szczycie, który ma być uhonorowaniem Traktatów Rzymskim, ma być świętem Unii Europejskiej, jedności, świętem, które ma pokazać, że Europa jest cały czas nastawiona na to, żeby się rozwijać, na to, żeby myśleć o swojej przyszłości - powiedziała szefowa rządu na konferencji po zakończeniu szczytu UE.
Szydło powiedziała, że rozmowy dotyczyły m.in. tego, "co chcemy zawrzeć w deklaracji, która zostanie przyjęta na naszym spotkaniu". Oczywiście (deklaracja) będzie przyjęta wtedy, kiedy będzie zgoda wszystkich przywódców, tak się umówiliśmy, że w tej chwili będzie ten dokument opracowywany przez naszych współpracowników, będziemy przygotowywać tekst, który zaakceptują wszystkie państwa - podkreśliła premier. Przyznała, że nie będzie to łatwe. Dzisiejsza dyskusja również pokazała, że spojrzenie na UE jest bardzo różne, w zależności od tego, w której części Europy mieszkają przywódcy - zaznaczyła Szydło. Jest dobra wiadomość, ponieważ wszyscy wyrażają wolę i chęć, aby taki wspólny dokument podpisać - dodała.
To, że UE przeżywa kryzys nikomu mówić nie trzeba. Brexit jest najlepszym tego potwierdzeniem. Trzeba z tego wyciągnąć z tego wnioski, nie bać się podejmowania trudnych decyzji, wprowadzania reform - tłumaczyła Szydło. Zaznaczyła, że deklaracja rzymska będzie miała sens, "gdy pokaże przyszłość UE" i będzie zawierać "konkretne rozwiązania" oraz zostanie będzie podpisana przez wszystkie państwa członkowskie.
Szydło oświadczyła, że dla Polski jest "kilka nieprzekraczalnych kwestii", które muszą znaleźć się w deklaracji rzymskiej. Zawarte są one - mówiła - we wspólnym dokumencie krajów V4 przyjętym w Warszawie.
Ta deklaracja Grupy Wyszehradzkiej została przekazana do Brukseli. Uważamy, że to dokument, który może stać się fundamentem deklaracji, którą przyjmiemy w Rzymie - deklarowała premier.
Unia Europejska musi być zdolna do reform (...); oprócz jedności politycznej, musi być jedność instytucjonalna UE - mówiła Szydło. Zapowiedziała, że z polskiej strony "nie będzie zgody na takie zmiany, które uderzą w integralność wspólnego rynku, strefy Schengen, i samej Unii Europejskiej".
Szefowa polskiego rządu podkreśliła, że centralnym punktem reformy UE powinna być zmiana praktyki politycznej oraz umocnienie narodowej i demokratycznej kontroli procesu integracji przez postawienie rządów i parlamentów narodowych w centrum projektu europejskiego". Według niej tylko wówczas uda się zwiększyć legitymizację demokratyczną UE.
Reformy muszą dotyczyć również instytucji UE. A od wczoraj widać, że musi być również poprawiona współpraca pomiędzy państwami członkowskimi - podkreśliła premier.
Premier pytana o to, jak będzie wyglądała dalsza współpraca polskiego rządu z szefem RE odpowiedziała, że obowiązkiem Donalda Tuska jest "współpraca ze wszystkimi państwami, które są członkami UE".
To jest jego obowiązek i ma tak organizować prace, żeby interesy wszystkich państw UE były równoważnie zachowywane i żebyśmy mieli wszyscy takie samo prawo funkcjonowania w tym zaszczytnym gronie - powiedziała Szydło. Podkreśliła, że piątkowe spotkanie przywódców europejskich było bardzo dobre i dotyczyło przyszłości UE.
To jest polityka i ktoś kto nie rozumie, że polityka polega na sporze - cieszymy się, kiedy to jest spór konstruktywny, (polegający) na wymianie zdań - ktoś kto uważa, że dobry polityk to polityk spolegliwy, który zgadza się na wszystko co narzucają mu inni, nie rozumie, że polityka polega przede wszystkim na tym, żeby bronić własnych racji i interesów - mówiła premier. Mnie upoważniło polskie państwo, obywatele polscy do bronienia ich interesów, póki jestem premierem polskiego rządu będę to robić konsekwentnie bez względu na to, czy komuś się to podoba czy nie - dodała szefowa rządu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Premier pytana czy uznaje, że szczyt UE był ważny odparła: "To nie ja uznaję tylko, Traktat".
W Traktacie jest wyraźnie napisane, że konkluzje może przyjąć konsensualnie Rada Europejska. Nie zostały te konkluzje przyjęte, bo jedno państwo, czyli Polska, konkluzji nie przyjęło. Nie wiem czy został do końca przyjęty dokument, który nazwano “konkluzje przewodniczącego Rady Europejskiej", ponieważ m.in. z tego powodu, rozgorzała wieczorem dyskusja. Bo niektórzy premierzy zapytali: a co to jest i co my mamy z tym zrobić? Ale to nie jest mój problem tylko pana przewodniczącego - tłumaczyła Beata Szydło.
Premier była też pytana czy Polska weźmie udział w kolejnych szczytach, jeżeli będzie prowadził je Donald Tusk oraz czy Polska może się obawiać o fundusze europejskie w kontekście wypowiedzi m.in. prezydenta Francji Francois Hollande'a. Premier zapewniła, że będzie brała udział w szczytach Unii.
Jakbym miała poważnie traktować szantaże prezydenta, który ma 4 proc. poparcia w sondażach, i już niedługo nie będzie prezydentem, to nie wiem... Może to brzmi mało elegancko, ale odpowiadam na mało eleganckie sformułowania - powiedziała.
Jeżeli politycy w UE będą uważali, że można szantażować państwa mówiąc o tym, że ktoś nie dostanie jakiś pieniędzy na jakieś projekty, to UE ma przed sobą fatalną perspektywę. Nie może być też tak, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej mają cały czas być traktowane na tej zasadzie, że mamy okazywać wdzięczność za to, że jesteśmy członkiem UE - zaznaczyła Szydło.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
(MN)