Po zaledwie dwóch godzinach poszukiwań na polach pod Grunwaldem naukowcom udało się znaleźć pierwsze średniowieczne przedmioty. W tym roku grupa kilkudziesięciu archeologów i pasjonatów historii przeczesuje tereny nieopodal ruin kapliczki krzyżackiej.
Sprawdzana jest teoria profesora Svena Ekhdala z Polsko-Skandynawskiego Instytutu Badawczego. Prawdziwy teren bitwy nie był położony na wschodzie i na południu od wsi Stębark, na terenie tak zwanej Doliny Wielkiego Strumienia, jak twierdzą współcześni polscy historycy i archeolodzy, ale na wschód i południe od wsi Grunwald - powiedział naszemu reporterowi profesor Ekhdal.
Zaledwie po dwóch godzinach poszukiwań na polu znaleziono pierwsze średniowieczne przedmioty. Mamy trzy monety krzyżackie, mamy jedną monetę z czasów późniejszych, mamy dwa groty bełtów kuszy i topór, o którym na razie nie możemy powiedzieć, czy jest to bojowy, czy topór roboczy. Nawet jeżeli okaże się, że jest to średniowieczna siekiera do cięcia drzewa, może to oznaczać, że znajdujemy się w poszukiwanym przez nas obozie krzyżackim i taka siekiera mogła się tu znajdować - mówi Piotr Nowakowski z Muzeum Bitwy pod Grunwaldem.
Poszukiwania prowadzone są na polu, które cały czas jest użytkowane. Znaleziska odkrywane są przeważnie w warstwie ornej lub nieco pod nią. Poszukiwacze mają wykrywacze ustawione bez dyskryminacji, czyli znajdywane są zarówno stare, zardzewiałe przedmioty jak i metale kolorowe. Wszyscy idą szpalerem, każdy z poszukiwaczy ma do sprawdzenia długi pas o szerokości kilku metrów. Niskie tony wskazują na stal, najczęściej skorodowaną. Wysokie to kolor, czyli najczęściej moneta, łuska. Nasze wykrywacze sięgają do kilkudziesięciu centymetrów. Wszystko zależy od wielkości przedmiotu. Hełm można ściągnąć nawet z metra - powiedział naszemu reporterowi Marcin Bartnik.
Badania na polach pod Grunwaldem potrwają do przyszłej niedzieli. Bierze w nich udział ponad 50 osób. Głównie są to naukowcy z Polski i Danii.
(abs)