"Awaria energetyczna w Elektrowni Bełchatów powinna spowodować ponowne sprawdzenie procedur" - przekonuje w rozmowie z RMF FM pełnomocnik rządu do spraw cyberbezpieczeństwa minister Marek Zagórski. Przedwczoraj po usterce w stacji elektroenergetycznej Rogowiec nastąpiło automatyczne wyłączenie 10 bloków w elektrowni.
Trzeba wyciągnąć lekcje, zweryfikować i zmodyfikować procedury, które w tego typu systemach muszą być bezwzględnie przestrzegane. Stąd też te systemy energetyczne są tak zbudowane, że w przypadku wystąpienia jakiejkolwiek awarii można utrzymywać jego ciągłość chociażby poprzez import energii z innych miejsc - powiedział Zagórski w rozmowie z reporterem Michałem Dobrołowiczem.
Tak było właśnie w poniedziałek - system został zbilansowany m.in. poprzez import energii z Czech, Słowacji i Niemiec.
Wiceminister klimatu Piotr Dziadzio w Sejmie z kolei tłumaczył, że zdarzenie było spowodowane "zwykłym ludzkim błędem". Zastanawiamy się, jak zabezpieczyć takie zjawiska na przyszłość - mówił. Jak poinformował "nam nie brakowało mocy, był to spadek częstotliwości spowodowany przepięciem w systemie".
Polska Sieć Elektroenergetyczna z kolei przekazała, że badane są okoliczności całej sytuacji.
Do zdarzenia doszło o godz. 16:34. Dzięki szybkiej reakcji służb PSE, stacja Rogowiec była gotowa do przyłączenia bloków niemalże w ciągu godziny - pierwsze trzy linie blokowe zostały załączone już o 18:42 - przekazano.
W środę operator podał, że trwa ustalanie okoliczności i przyczyn wyłączenia. Dotychczasowe ustalenia wskazują na błąd ludzki. Polskie Sieci Elektroenergetyczne powołały zespół, który ma wyjaśnić, dlaczego skutki zdarzenia były tak rozległe. Szczegółowych analiz wymaga przede wszystkim system zabezpieczeń - zarówno po stronie infrastruktury PSE, jak i Elektrowni Bełchatów - przekazano na stronie PSE.
Zakłócenia - jak zapewniły PSE - nie były efektem działań podmiotów trzecich, w tym aktywności w cyberprzestrzeni.
Krajowy System Elektroenergetyczny pracuje stabilnie i poniedziałkowe zdarzenie nie ma wpływu na jego funkcjonowanie - zapewniono w komunikacie PSE.
Z tezą o błędzie ludzkim nie zgadza się prezes Polskiej Grupy Energetycznej Wojciech Dąbrowski. Żaden pracownik Elektrowni Bełchatów nie był odpowiedzialny za poniedziałkową awarię rozdzielni PSE - oświadczył. Zaapelował o precyzyjne informowanie o przebiegu awarii w rozdzielni Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Jak podkreślił szef PGE, wyłączenie 10 bloków energetycznych nastąpiło automatycznie i było konsekwencją uszkodzenia rozdzielni Polskich Sieci Elektroenergetycznych w Rogowcu, która jest kilka kilometrów od Elektrowni Bełchatów (Łódzkie).
W poniedziałek operator informował, że wskutek zadziałania automatyki stacyjnej nastąpiło wyłączenie 10 bloków w Elektrowni Bełchatów, należącej do spółki PGE GiEK. Utracono 3.640 MW mocy. Aktywny pozostał tylko jedenasty blok podłączony do stacji Trębacz. Usterkę szybko naprawiono, jednak ponowne podłączenie bloków zajęło prawie dobę.