Rządowy samolot, który przywiózł prezydenta ze Szwecji i zepsuł się na lotnisku we Wrocławiu. Andrzej Duda wrócił do stolicy wcześniej - rejsowym samolotem. LOT zapewnia, że usterka prezydenckiej maszyny nie zagrażała bezpieczeństwu głowy państwa i innych pasażerów.
Jak informuje nasz reporter, w rządowym samolocie zepsuła się jedna z elektronicznych kart rozruchowych, która umożliwia włączanie poszczególnych systemów komputerowych samolotu. Takich kart jest kilka i - np. bez tej, która się zepsuła nie działają wyświetlacze cyfrowe.
Ta karta to rodzaj przekaźnika i bezpiecznika, by ponownie uruchomić systemy. Dlatego, jak przekonuje przewoźnik, to element, który może zawieść tylko na ziemi, dlatego nie miało to wpływu na przebieg lotu i lądowania we Wrocławiu. Jest możliwość uruchomienia maszyny bez tych kart, ale instrukcja lotu zaleca wymianę. Dlatego po nieudanej próbie restartu systemu, nowa karta musiała być dowieziona z Warszawy, a prezydent z delegacją przesiadł się do rejsowego samolotu.
Przypomnijmy, że prezydent po powrocie do kraju z wizyty w Szwecji, udał się na spotkanie z zarządem KGHM, którego siedziba znajduje się w Lubinie oraz do Polkowic (Dolnośląskie), gdzie niedawno doszło do katastrofy w kopalni KGHM Rudna. Z tego względu samolot, którym podróżował prezydent, wylądował w czwartek po południu na lotnisku we Wrocławiu.
(mal)