Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski poświęcił całe życie osobom niepełnosprawnym. Jego brak odczuje całe środowisko, które zawsze mogło na niego liczyć - powiedział Arkadiusz Tomasiak, członek zarządu Fundacji im. Brata Alberta.

REKLAMA

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duchowny obrządku łacińskiego i ormiańskiego, w PRL działacz opozycji antykomunistycznej i kapelan Solidarności, prezes Fundacji im. Brata Alberta, historyk i publicysta, zmarł we wtorek rano po długiej walce z nowotworem.

Ks. Isakowicz-Zalewski był osobą, której nie da się zastąpić. On był filarem, nie tylko dla nas, podopiecznych fundacji, ale też dla wielu innych środowisk - powiedział Arkadiusz Tomasik.

Według Tomasiaka, ks. Isakowicz-Zaleski był osobą ciepłą, życzliwą, a jednocześnie bardzo skromną. Poświęcił całe życie osobom niepełnosprawnym. Jego brak odczuje całe środowisko, które zawsze mogło na niego liczyć.

Ks. Isakowicz-Zaleski mieszkał w malutkim pokoiku, wiele osób by nie uwierzyło, że prezes fundacji mieszka w tak skromnych warunkach. Dla niego nie liczyły się dobra materialne. To, co było ważne, to przede wszystkim dobro podopiecznych. Mieszkał z nami, w Radwanowicach - dodał członek zarządu.

Jak zaznaczył, mimo wielu licznych obowiązków, 95 proc. czasu i energii przeznaczał na troskę o sprawy Fundacji im. Brata Alberta.

Ks. Isakowicz-Zaleski był zawsze na miejscu. Jako prezes zajmował się wnioskami, organizacją pracy w ośrodkach, rozwiązywał problemy podopiecznych. Nie ograniczał się do spraw Fundacji, lecz działał na rzecz całego środowiska niepełnosprawnych, pracował w wielu komisjach. To coś niewiarygodnego, ile dobrego zrobił dla tego środowiska. Kiedy tylko miał czas, chętnie spędzał go z podopiecznymi fundacji - wspomniał.

Ksiądz nie miał własnego telewizora, więc lubił oglądać mecze razem z podopiecznymi. Miał też zakładać się z nimi o wynik meczu, zazwyczaj o batonik lub napój.

Tomasiak przypomniał, że w 2023 roku po raz pierwszy spędził święta Bożego Narodzenia poza domem w Radwanowicach, co było szokiem dla wszystkich mieszkańców.
Pracownicy i podopieczni Fundacji im. Brata Alberta to była jego rodzina. Na święta zawsze tu był. Dlatego tak ciężko nam było, kiedy trafił w tym okresie do szpitala - zastrzegł. Dodał, że mimo nagłego pogorszenia stanu zdrowia wszyscy żyli nadzieją, że prezes fundacji szybko do nich wróci.

Wciąż jesteśmy w szoku, że już go z nami nie ma. To się stało tak szybko i tak niespodziewanie. Wszystkie rokowania były dobre - zapewnił.

Tomasiak przyznał, że sam ks. Isakowicz-Zaleski do końca miał nadzieję, że uda mu się wygrać walkę z chorobą.

Ksiądz był osobą głęboko wierzącą, więc był przygotowany na wszystkie scenariusze, jednak sądzę, że nie spodziewał się, że odejdzie tak szybko. Teraz, kiedy odszedł, spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność, żeby jego wielkie dzieło, jedna z największych Fundacji działająca na rzecz osób z niepełnosprawnością intelektualną wciąż działała, choć już bez jego pomocy - zaznaczył.

Fundacja im. Brata Alberta, pomagająca osobom z niepełnosprawnością intelektualną, została założona w 1987 r. Obecnie w całej Polsce działa 38 ośrodków, w których mieszka prawie 1200 osób z niepełnosprawnością.