Premier Izraela Ariel Szaron żałuje, że nie zlikwidował palestyńskiego przywódcy Jasera Arafata dwadzieścia lat temu w Libanie. "W Libanie zawarliśmy takie porozumienie i teraz bardzo tego żałuję" - w tak niezwykle ostrych słowach izraelski premier wypowiedział się dla prasy. Wywiad w dzienniku "Maariv" w całości ukaże się dzisiaj.
W czasie izraelskiej inwazji na Liban w 1982 roku Szaron był ministrem obrony, a Arafat i jego Organizacja Wyzwolenia Palestyny mieli wówczas swą siedzibę w Bejrucie. Na Bliskim Wschodzie, od kilkunastu miesięcy nie ma praktycznie dnia, który nie pochłonąłby kolejnych ofiar izraelsko-palestyńskiego konfliktu. W ostatnich tygodniach Izrael niemal codziennie wstrząsany jest kolejnymi samobójczymi zamachami. Władze państwa żydowskiego za każdym razem odpowiedzialnością obarczają władze Autonomii Palestyńskiej i osobiście Jasera Arafata. "Izraelowi grozi fala zamachowców samobójców, którzy starają się uderzać w same serca naszych miast. Niestety mimo międzynarodowych próśb i nacisków Jaser Arafat nie robi absolutnie nic, by powstrzymać zamachowców" - podkreśla doradca premiera Szarona, Dore Gold. Wczoraj znów doszło do strzelaniny. Izraelscy żołnierze zabili w strefie Gazy dwóch Palestyńczyków, którzy mieli pozostawić samochód-pułapkę w pobliżu osiedla żydowskiego.
02:20