Sądy nie rozumieją tamtego systemu - nie może być twardych dowodów - tak historyk Antoni Dudek komentuje decyzję warszawskiego sądu, który uniewinnił Czesława Kiszczaka w procesie dotyczącym śmierci górników w kopalni "Wujek" w 1981 roku. Prokuratura twierdziła, że ponosi odpowiedzialność za użycie broni przez zomowców pacyfikujących zakład. Sąd nie znalazł na to dowodów.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Rzeczywiście nie ma na piśmie rozkazu generała Kiszczaka: Zabijcie górników w kopalni "Wujek" a myślę, że dopiero taki dowód by sąd przekonał - mówi Dudek. Według niego sąd nie przyjął do wiadomości, że Kiszczak, był kluczowym elementem w procesie decyzyjnym. Jeżeli sąd nie chce tego przyjąć do wiadomości, to mogę powiedzieć, że sąd rozumie mechanizmów działania dyktatury komunistycznej - dodaje Dudek.
Moim zdaniem z punktu widzenia historii w oczywisty sposób Kiszczak jest numerem dwa na liście osób odpowiedzialnych za to, że zginęli górnicy w kopalni "Wujek", dlatego, że tej pacyfikacji w ogóle mogło nie być. Można było się wycofać i poczekać aż ten strajk się skończy - podkreśla Dudek. Według niego pacyfikacja to była demonstracja siły, chęć pokazania, że przywódcy stanu wojennego są zdeterminowani.
Warszawski sąd uniewinnił gen. Czesława Kiszczaka z zarzutów przyczynienia się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w 1981 roku. Sąd ocenił, że nie udowodniono, iż działania Kiszczaka przyczyniły się do śmierci górników.
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka o umyślne sprowadzenie "powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi", kiedy 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW wysłał szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury Kiszczak - bez podstawy prawnej - przekazał w nim dowódcom oddziałów MO uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni. Sąd podkreślił jednak, że nigdy nie wykazano, aby szyfrogram pozostawał w jakimkolwiek związku z decyzją o użyciu broni palnej w kopalni. Sąd rozumiejąc dramat tej całej sytuacji nie jest sądem, który może osądzić i poprawić historię, zadośćuczynić temu złemu co się stało; sąd może ustalić winny lub niewinny (...) to wszystko, więcej sąd nie może - mówił sędzia Marek Walczak.
Wyrok nie jest prawomocny.