Państwo powinno zabezpieczyć obywateli przed epidemią z zagranicy i mamy prawo zadawać pytania, czy rząd jest na to przygotowany - stwierdził prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla TVN24, pytany o wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego dotyczącą chorób, które mogą pojawić się w Polsce wraz z uchodźcami. Prezydent m.in. zapowiedział również, że rozważy publikację aneksu do raportu WSI. Zapytany zaś o kwestię odzyskania od Rosjan wraku Tu-154M, stwierdził: "To jest kwestia do spokojnej rozmowy, (…) nie jest to dzisiaj kwestia najważniejsza".
Jeżeli rząd się na to (przyjazd uchodźców - red.) zgadza, to ja bym chciał, żeby rząd odpowiedział na pytanie, czy jest na różne okoliczności w związku z tym przygotowany, czyli czy Polacy są dzisiaj należycie zabezpieczeni, choćby także i pod takim względem, pod względem epidemiologicznym - mówił Duda w TVN24.
Jak podkreślił, dla "niego osobiście najważniejsze jest bezpieczeństwo rodaków", zarówno jeśli chodzi o bezpieczeństwo materialne czy brak przestępczości, jak i zdrowotne oraz "niebezpieczeństwo związane właśnie z napływem do Polski uchodźców". Bo faktem jest - media to ogłaszały - że te choroby się pojawiły. I jest tutaj burza straszliwa wokół tych słów. Rok temu w Sejmie w komisji zdrowia odbyła się debata na temat chociażby gruźlicy, która jest odporna na leki, które do tej pory stosowano, która także pojawiła się poza naszymi granicami. I oczywiście mówiono o tym z obawą, żeby się przygotować na sytuację, w której tego typu zarazki mogłyby być przywiezione do Polski - mówił.
W odpowiedzialnym państwie nie tylko prowadzi się taką dyskusję, ale przede wszystkim działa się tak, żeby zabezpieczyć obywateli i społeczeństwo. Ja tej burzy kompletnie nie rozumiem - podkreślił.
Odnosząc się do zacytowanej przez dziennikarza wypowiedzi ministra zdrowia Mariana Zembali, że Polacy są świetnie zabezpieczeni przed zagrożeniami epidemiologicznymi, powiedział, "jeżeli pan minister twierdzi, że jesteśmy tak dobrze zabezpieczeni, to ja się z tego bardzo cieszę, ale to nie zmienia faktu, że opozycja, a także prezydent i w ogóle ludzie mają prawo zadawać o to pytania: czy rząd jest przygotowany, czy społeczeństwo jest przygotowane na okoliczność wszelkich niebezpieczeństw, jakie mogą wystąpić".
Pytany natomiast, czy wzbudzanie lęków przed uchodźcami nie jest kampanią wyborczą, odparł, by zapytać Polaków, "co sądzą o swoim bezpieczeństwie w tej perspektywie". Ludzie zadają pytania, co z bezpieczeństwem terrorystycznym, za co ci ludzie będą utrzymywani, w jaki sposób to wszystko będzie funkcjonowało. Tych rzeczy społeczeństwu w ogóle nie wyjaśniono - stwierdził.
Dyskusję ws. potencjalnych zagrożeń dla zdrowia publicznego związanych z przyjazdem uchodźców wywołała wypowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który na początku tygodnia w Makowie Mazowieckim odniósł się do publikacji tygodnika "wSieci" o tym, że rząd Ewy Kopacz zgodził się, by do Polski trafiło 100 tysięcy islamskich imigrantów. Kaczyński stwierdził, że nie wie, czy jest to prawda, ale wie, "o jakich liczbach się mówi, jeżeli chodzi o ilość tych, którzy się mają w Europie znaleźć w niedługim czasie albo już się w Europie znaleźli". I w związku z tym - zaznaczył prezes PiS - są pytania do premier, szefowej MSW, ale również do ministra zdrowia, "bo to są także kwestie związane z różnego rodzaju niebezpieczeństwami w tej sferze". Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dyzenteria w Wiedniu, niektórzy mówią o jeszcze innych, jeszcze cięższych chorobach. No i są pewne przecież różnice związane z geografią - różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne. To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować, ale sprawdzić trzeba. Sprawdzić trzeba, dlatego minister zdrowia powinien wyjaśnić, jak w tej chwili naprawdę to wygląda, bo z tego, co my wiemy, z tego, co wiedzą nasi działacze (...), to to wygląda bardzo niedobrze - mówił Kaczyński.
W wywiadzie dla TVN24 prezydent Duda pytany był również o publikację aneksu do raportu WSI. W odpowiedzi stwierdził, że będzie realizować to, do czego zobowiązał się przed wyborami prezydenckimi, a aneks nie był tematem kampanii wyborczej.
Ja w tym zakresie wobec moich rodaków do niczego się nie zobowiązałem, oni mieli inne sprawy do mnie, natomiast tę kwestię oczywiście rozważę jako prezydent RP - mówił. Dodał, że nie czytał aneksu. Uważam, że ta sprawa nie jest w tej chwili najważniejsza, mam znacznie poważniejsze sprawy bieżące do załatwienia - podkreślił.
Kwestia publikacji aneksu do raportu powróciła na początku października w związku z wystąpieniem wiceprezesa PiS Antoniego Macierewicza na spotkaniu z Polonią w USA. Andrzej Duda powiedział, że nie rozmawiał na ten temat z Antonim Macierewiczem.
2 października Macierewicz - autor raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych - wyraził na spotkaniu z Polonią w Chicago nadzieję, że po wyborach parlamentarnych opublikowany zostanie aneks do raportu. Stwierdził, że obecnie do tego nie doszło, bo prezydent Andrzej Duda, w gestii którego leży decyzja ws. ewentualnego opublikowania aneksu, musiałby zwrócić się do premier Ewy Kopacz o kontrasygnatę. Po tym wystąpieniu szefowa rządu zadeklarowała, że jest gotowa dać prezydentowi kontrasygnatę, jeśli ten o nią wystąpi.
W lutym 2007 roku prezydent Lech Kaczyński upublicznił sygnowany przez Antoniego Macierewicza raport z weryfikacji WSI, które rządzące wówczas PiS zlikwidowało w 2006 roku, zarzucając im wiele nieprawidłowości opisanych w raporcie. Na podstawie raportu wszczynano śledztwa ws. przestępstw WSI - większość umorzono. Osoby wymienione w raporcie jako agenci wytoczyły MON ponad 20 procesów. Resort przeprosił większość z nich. Koszty z tego tytułu przekroczyły 1,2 mln zł.
Prokuratura prowadziła śledztwo, w którym chciała zarzucić Macierewiczowi niedopełnienie obowiązków (jako funkcjonariuszowi publicznemu) przy tworzeniu raportu, poświadczenie w nim nieprawdy i pomoc w ujawnieniu w nim tajemnic państwowych. Prokurator generalny Andrzej Seremet dwukrotnie zwracał prokuraturze wniosek o uchylenie immunitetu posła PiS. Ostatecznie, po raz drugi, śledztwo umorzono w maju tego roku, uznając m.in., że Macierewicz jako szef komisji, która zajmowała się weryfikacją WSI, nie był funkcjonariuszem publicznym.
W 2008 roku Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję, prawa dostępu do akt sprawy i odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. Po tym orzeczeniu prezydent Lech Kaczyński zdecydował się nie ujawniać przygotowanego przez Macierewicza aneksu do raportu, bo - jak mówił - "zbyt wiele jest tam fragmentów, w których fakty zastąpiono interpretacjami". Stanowisko to podtrzymał później prezydent Bronisław Komorowski.
W rozmowie z TVN24 Andrzej Duda został również zapytany, czy ma pomysł, jak odzyskać od Rosji wrak tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. To jest kwestia do spokojnej rozmowy, takiej rozmowy jeszcze nie było, nie jest to dzisiaj kwestia najważniejsza - odpowiedział.
Zaznaczył, że zabrakło mu "rzeczywistej troski ze strony rządu polskiego o ważną dla Polski sprawę, jaką jest wyjaśnienie tragedii smoleńskiej". Zwrócił uwagę, że rządowi holenderskiemu udało się sprowadzić wrak boeinga, który w lipcu 2014 został zestrzelony nad wschodnią Ukrainą, choć samolot nie był holenderski - należał do linii malezyjskich, ale podróżowali nim głównie Holendrzy. Wrak ten już dawno znalazł się w Holandii i dzisiaj w bardzo staranny sposób robi się jego rekonstrukcję tak, jak to powinno być realizowane przy rzetelnym i uczciwym badaniu tego typu zdarzenia - powiedział prezydent.
Pytany o pomysł kandydatki PiS na premiera Beaty Szydło ws. powołania międzynarodowej komisji do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, odparł: Będzie można się nad tym zastanowić, jestem otwarty na rozmowę. Mówię - nie jest to kwestia najważniejsza, bo dzisiaj najważniejsze są kwestie dotyczące choćby poziomu życia Polaków, choćby emerytury, dla mnie też to, do czego się zobowiązałem - kwota wolna od podatku.
(edbie)