Kandydatura Andrzeja Ananicza na szefa Agencji Wywiadu nie uzyskała pozytywnej opinii sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych. Wczesniej za Ananiczem opowiedziało się Kolegium do spraw Służb specjalnych.
Jak poinformował członek komisji Konstanty Miodowicz (PO), 3 jej członków było za pozytywną opinią, 3 przeciw, a 3 się wstrzymało. Miodowicz dodał, że on sam był za tą kandydaturą.
Opinia komisji nie jest wiążąca dla premiera Marka Belki. Może on powołać Ananicza mimo braku pozytywnych opinii speckomisji, Kolegium do spraw Służb Specjalnych i prezydenta.
Ananicza negatywnie ocenia część klubu SLD, który zwracał się do Belki o wycofanie tej kandydatury, powołując się na jego rzekome antykomunistyczne poglądy. Premier jednak pozostał przy swoim wyborze. Nasz reporter Tomasz Skory zastanawiał się, co mogą zrobić politycy lewicy, którzy nie chcą Ananicza w wywiadzie. Posłuchaj:
By zrozumieć sens nominacji Andrzeja Ananicza na szefa Agencji Wywiadu, trzeba zastanowić się, co on sobą reprezentuje - pisze na łamach "Faktu" profesor socjologii Jadwiga Staniszkis. Jej zdaniem, Ananicz ma dużą wiedzę o Ukrainie, Rosji i Białorusi.
Jeśli prawdziwe są pogłoski, że na nominację Ananicza naciskali Amerykanie - a wobec przebiegu kariery premiera Belki i jego bliskości z amerykańskimi ośrodkami decyzyjnymi wydaje mi się to prawdopodobne - to znaczyłoby to, że Waszyngtonowi zależy na kimś, kto przy pomocy Agencji Wywiadu wyjaśni na przykład strukturę interesów w przemyśle paliwowym w Rosji i w Polsce - podkreśla Staniszkis.