Cztery amerykańskie lotniskowce znajdą się pod koniec grudnia na tyle blisko Iraku, by mieć ten kraj w zasięgu swojej broni - poinformowali przedstawiciele amerykańskiej marynarki. To zarazem pierwszy, najbardziej prawdopodobny termin amerykańskiego uderzenia na Irak. Na jednym z lotniskowców, USS "Abraham Lincoln" są specjalni wysłannicy RMF, którzy obserwują przygotowania do inwazji.
Na pokładach cztery amerykańskich lotniskowców: USS "George Washington", "Abraham Lincoln", "Constellation" i "Harry S. Truman" jest 250 samolotów oraz ponad 2 tys. pocisków samosterujących "Tomahawk".
Specjalni wysłannicy RMF, Przemysław Marzec i Jan Mikruta, jako jedyni dziennikarze radiowi obserwują życie na pokładzie lotniskowca USS "Abraham Lincoln". Być może z tego okrętu rozpocznie się kolejna wojna w Zatoce.
USS "Abraham Lincoln” to pływające lotnisko i arsenał. Ma wysokość 24-piętrowego wieżowca, długość 300 metrów, a na jego pokładzie przebywa 6 tys. ludzi i blisko 100 samolotów. Lotniskowiec nigdy nie zasypia – w czasie rejsu bojowego maszyny startują i wracają nawet co 60 sekund, zawsze latają uzbrojone. 11 lat temu, w czasie wojny w Zatoce tzw. inteligentne bomby i rakiety stanowiły 20 proc. uzbrojenia, teraz – 80 proc.
Lotniskowiec to nie tylko gigantyczna machina wojenna – to także pływające, stalowe miasto. Jest tu poczta, sklep, salony fryzjerskie, a nawet... areszt. Kucharze przygotowują tu codziennie ok. 500 kg posiłków.
Napędzany atomowymi reaktorami „Abraham Lincoln” zużywa tyle energii, co stutysięczne miasto. Na jego pokładzie zgromadzono zapasy wody, żywności, paliw i amunicji wystarczające na 3 miesiące. Posłuchaj Przemysława Marca i Jana Mikruty, reporterów RMF przebywających na pokładzie lotniskowca USS „Abraham Lincoln”:
16:30