Ratownicy poszukujący trzech zaginionych po wstrząsie górników z kopalni Zofiówka w jednym z dwóch penetrowanych chodników odebrali sygnały z dwóch nadajników umieszczonych w lampach poszukiwanych. W tym rejonie natrafiono jednak na rozlewisko - aby iść dalej, trzeba odpompować wodę.
Ratownicy wskazują, że za zalanym miejscem penetrowanego wyrobiska, w którym woda sięga obecnie do stropu, chodnik znów wznosi się ku górze - powinna tam znajdować się wolna przestrzeń.
O postępach prowadzonej nieprzerwanie czwartą dobę akcji poinformował we wtorek wieczorem prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniel Ozon. W wyniku sobotniego wstrząsu w kopalni zginęło dwóch górników, a kolejni trzej są poszukiwani. W akcji uczestniczyły wieczorem 23 zastępy ratownicze, łącznie tego dnia miało brać udział w akcji 40 zastępów.
Ratownicy przeszukują dwa odcinki wyrobiska, w którym wskutek sobotniego tąpnięcia doszło do wypiętrzenia spągu (podłoża - PAP). Oznacza to, że spąg chodnika, przeciętnie przed wypadkiem szerokiego na 6,1 m i wysokiego na 4,2 m (w obudowie łukowej), został od dołu przemieszczony - wraz z całym materiałem, w tym sprzętem, jak zainstalowane w chodniku przenośniki, rurociągi itp. - w kierunku obudowy.
Jak mówił prezes Ozon, od rana w zachodniej części wyrobiska, w którym akcja prowadzona jest od soboty, ratownicy pokonali kolejne 30 m; nie odebrali tam jednak dotąd żadnych sygnałów radiowych. W udostępnionej w poniedziałek wschodniej części tego chodnika (bliższej przodka), gdzie już we wtorek rano identyfikowali sygnał z jednej lub dwóch górniczych lamp, przeszli kolejnych kilka metrów i tam odebrali sygnały na dwóch różnych częstotliwościach nadawanych przez górnicze lampy.
W tym miejscu ratownicy dotarli do lustra wody wypełniającej obniżające się tu wyrobisko - aż do stropu. Jak zapowiedział Ozon, podjęto decyzję o przetransportowanie w to miejsce pomp, by odpompować wodę, a przynajmniej na tyle obniżyć jej lustro, aby ratownicy mogli przejść dalej. Z kopalnianych map wynika bowiem, że woda wypełnia jedynie pewne zagłębienie - za nim ostatnia część chodnika wznosi się znów ku górze.
W zależności, do jakiego poziomu to lustro wody zejdzie, kolejne ekipy będą starały się jak najszybciej wchodzić do pozostałej części tego wyrobiska - zapowiedział prezes. Jak oszacował, pompowanie ok. 300 m sześc. wody, o głębokości ocenianej na kilka metrów, może potrwać 8-10 godzin. Ze względu na stosunkowo wysoką zawartość metanu w powietrzu ratownicy mogą używać tam jedynie pomp na sprężone powietrze (wydajniejsze elektryczne są wykluczone).
Ozon uściślił, że w najbliższych godzinach w rejon akcji transportowane będą pompy i elastyczne węże, którymi będzie doprowadzane zasilające je sprężone powietrze. Na razie nie wiadomo, czy do odprowadzania pompowanej wody będzie można wykorzystać istniejącą kopalnianą infrastrukturę. Jeżeli uległa zniszczeniu, także do odprowadzania wody trzeba będzie użyć elastycznych przewodów.
Może we wcześniejszym etapie (pompowania wody - PAP), jeżeli to lustro spadnie chociaż w części, ratownicy będą mogli przedostać się - wyraził nadzieję prezes JSW. Jak podał, niespenetrowana dotąd część wschodniej części wyrobiska - łącznie z zalewiskiem i dalszym prostopadłym odgałęzieniem - liczy razem ok. 75 metrów (niesprawdzona dotąd zachodnia część zniszczonego chodnika liczy natomiast ok. 120 metrów).
Ozon zastrzegł, że sygnał z lamp może oznaczać, że w pobliżu są zaginieni górnicy, choć nie można też wykluczyć, że po silnym wstrząsie lampy z nadajnikami znajdują się w innym miejscu, niż poszukiwani. Liczymy, że górnikom udało się ewakuować do tej części, w której są największe szanse przeżycia - podkreślił.
Wiceprezes JSW Tomasz Śledź podał, że zarówno na początku zachodniej, jak i wschodniej części penetrowanego wyrobiska, dzięki doprowadzonym tam lutniociągom osiągnięto stężenia tlenu na poziomie 20-21 proc. i metanu od 0,5 do 1,5 proc. W miejscu, w którym ratownicy natrafili na wodę, metanu jest 16 proc., a tlenu - niespełna 18 proc. Stąd ratownicy muszą pracować tam w maskach aparatów oddechowych, starając się jednocześnie możliwie podciągać jak najdalej lutniociągi.
Śledź wyjaśnił też, że prace koncentrują się obecnie w trzech punktach. Dwa, to początki zachodniej i wschodniej części zaciśniętego po wstrząsie wyrobiska. Trzeci - to pochylnia wentylacyjna, którą od poniedziałku ratownicy docierają do wschodniej części akcji. Choć da się tamtędy przejść, aby transport ludzi i materiałów mógł być tą drogą szybszy, jest ona czyszczona z części znajdujących się w niej konstrukcji.
Działania w samym zaciśniętym chodniku przebiegają powoli, ponieważ po sobotnim wstrząsie prześwit w wysokim pierwotnie na ponad 4 metry i szerokim na 6 m wyrobisku zmniejszył się miejscami do 30-70 cm, a znajdujące się tam urządzenia i instalacje zostały zmiażdżone - ratownicy muszą ręcznie usuwać elementy zalegające w chodniku, posługując się sprzętem pneumatycznym i pracując w aparatach oddechowych.
We wtorek po południu zdecydowano też, że kopalnia Zofiówka, która od poniedziałku nie wydobywała węgla, wznowiła eksploatację z dwóch ścian wydobywczych; wydobycie z dwóch innych pozostanie na razie wstrzymane. Wznowienie wydobycia nie wpływa na tempo prowadzenia akcji ratunkowej. Prezes Ozon tłumaczył, że przestój ścian zwiększyłby w nich ryzyko pożarów endogenicznych, stąd decyzja o częściowym wznowieniu wydobycia.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
(m)