17 czerwca 1972 roku w waszyngtońskim kompleksie Watergate zatrzymano pięciu mężczyzn, którzy próbowali dostać się do siedziby Partii Demokratycznej. Początkujący reporter The Washington Post, Bob Woodward poszedł tym tropem i odkrył, że zatrzymani są związani z CIA.
Woodward razem z kolegą, Carlem Bernsteinem przeprowadzili szczegółowe dochodzenie. Okazało się, że włamywacze byli finansowani przez polityków skupionych w komitecie na rzecz reelekcji prezydenta, Richarda Nixona. Co prawda afera Watergate nie przeszkodziła w ponownym wyborze Nixona na szefa państwa, ale wkrótce potem - 30 stycznia 1973 roku, prezydent podał się do dymisji.
Spuścizna tej sprawy jest wciąż żywa w świadomości ludzi, w tamtejszym systemie politycznym, wreszcie w mediach. I media i obywatele przekonali się, że politykom nie można ufać i to przekonanie pozostało w nich do dziś.
Przez lata wielu aferom nadawano nazwy nawiązujące do tamtej sprawy. Żadne jednak – ani Irangate czasów Raegana, ani Monicagate czasów Clintona - nie mogły się równać znaczeniem.
Jak twierdzi nadal pracujący w The Washington Post Bob Woodward, Watergate pokazała, że system polityczny Stanów Zjednoczonych mimo prób zachwiania nim działa nadal. Może nieco z opóźnieniem, ale skutecznie. Politycy powinni się zaś byli nauczyć, że społeczeństwo amerykańskie umie wybaczać błędy, jeśli ktoś ma na tyle odwagi, by się do nich przyznać.
Co do mediów afera pokazała, jaka drzemie w nich siła, pod warunkiem że swą pracę wykonują profesjonalnie potwierdzając informacje w różnych źródłach, nie dając się ponieść plotce czy pogoni za sensacją.
Okazało się też, że przez 30 lat można zachować tajemnicę. Nadal nie wiadomo kim było anonimowe źródło informacji Woodwarda i Bernsteine’a. Mimo wielu prób rozwiązania zagadki tożsamość głębokiego gardła pozostała nieznana.
08:25