Ubiegłoroczna afera korupcyjna w Wałbrzychu nie wpłynęła na wyniki wyborów parlamentarnych w tym mieście. Zwyciężyła PO, uzyskując ponad 45 procent poparcia, zaś drugie miejsce zajęło PiS - ponad 24 procent.

REKLAMA

Według specjalisty od wizerunku politycznego Wiesława Gałązki z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, PO wygrała, bo afera wałbrzyska została umiejętnie zatarta. Ta sprawa dość długo się ciągnęła; proszę przy tym pamiętać, że do tej pory nie zapadły żadne wyroki w procesach karnych - powiedział Gałązka.

Dodał, że PO wykorzystała również "sprytny wybieg" w postaci zrzeczenia się mandatu przez ówczesnego prezydenta Wałbrzycha Piotra Kruczkowskiego. W ponownych wyborach Kruczkowski nie miałby szans, a wygrał je nie do końca kojarzony, a jednak popierany przez PO Roman Szełemej - mówił Gałązka.

Zdaniem Gałązki nie do końca trafionym pomysłem było wystawienie przez PiS w wyborach do Sejmu z pierwszego miejsca na liście byłego szefa ABW Bogdana Święczkowskiego. Uzyskał on drugi wynik po posłance PO Izabeli Mrzygłockiej. Proszę pamiętać, że poza środowiskami związanymi z PiS, były szef ABW nie cieszy się dobrą opinią - tłumaczył Gałązka.

Pod koniec września do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko dwóm mieszkańcom Wałbrzycha: Marcinowi B. i Wojciechowi W. Prokuratura zarzuca im korupcję podczas ostatnich wyborów samorządowych w Wałbrzychu. Jeden z oskarżonych miał zapłacić 15 osobom po 20 zł w zamian za głosowanie na określone osoby z listy nr 4 komitetu wyborczego Platformy Obywatelskiej.

W konsekwencji w Wałbrzychu odbyły się przedterminowe wybory na prezydenta Wałbrzycha. Ówczesny prezydent tego miasta Piotr Kruczkowski sam zrezygnował ze stanowiska. Wybory wygrał popierany przez PO Roman Szełemej.