Decyzja o niewszczęciu śledztwa w sprawie poselskich podróży Radosława Sikorskiego będzie jeszcze raz oceniona. Polecił to warszawskiej prokuraturze okręgowej prokurator generalny Andrzej Seremet.
Śledczy mają zbadać, czy postanowienie o tym, by nie rozpoczynać śledztwa w sprawie obecnego marszałka Sejmu było trafne czy może przedwczesne. Widać, że Andrzej Seremet ma co do tego wątpliwości. Polecił ponowną ocenę postanowienia po tym, jak poprosił o nadesłanie akt sprawy.
Teraz śledczy z Prokuratury Okręgowej będą analizować swoją decyzję sprzed kilku miesięcy. Jeśli z tej analizy będzie wynikać, że postanowienie było niezasadne, nie oznacza to automatycznego wszczęcia śledztwa. Musi w tej sprawie zapaść ich odrębna decyzja. Prokurator generalny chce być natomiast o wszystkim informowany na bieżąco.
Sprawę skomentował dziś marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Chcę powiedzieć, że - jak państwo posłowie pewnie zaświadczą - limit kilometrowy na podróże krajowe w Sejmie jest niewysoki, łatwo go przekroczyć; ja osobiście wykorzystywałem jedną trzecią tego limitu. Dla porównania Sikorski powołał się na rozliczenia wicemarszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego (PiS). Pan marszałek Kuchciński w dwa lata tej kadencji rozliczył tyle, co ja w siedem lat, w czym nie ma nic nagannego, bo jego okręg wyborczy jest jeszcze dalej od mojego. Po prostu, tak jak ja, czasami pewnie jeździł samochodem służbowym, a czasami prywatnym - powiedział marszałek Sejmu, podkreślając, że jest to zgodne z przepisami.
Sikorski wskazywał, że posłowie pełniący jednocześnie funkcje ministrów starają się zawsze rozdzielać te obowiązki. Gdybyśmy tego nie robili, to można by nam postawić odwrotne zarzuty - że korzystamy z transportu ministerialnego do politycznych czy poselskich zadań - zauważył.
Sikorski oświadczył też, że chce "skorygować mit" jakoby 24-godzinna ochrona Biura Ochrony Rządu oznaczała, że funkcjonariusze BOR z nim mieszkają. To nie jest prawda. To prawo oznacza, że funkcjonariusze są w swoich miejscach dyslokacji, czy to w Warszawie, czy w okręgu wyborczym, a ja mam swoje życie - zaznaczył.
Marszałek Sejmu poinformował także, że Prezydium Sejmu zastanawia się nad wprowadzeniem systemu, który byłby przejrzysty oraz umożliwiał parlamentarzystom i ministrom "pokazywanie rzetelności". Dziś jest to trudne - ocenił. Sikorski poprosił również o to, by "spraw sejmowych nie komentować w takiej atmosferze domniemania winy". Jak mówił, "zdecydowana większość parlamentarzystów, prawie wszyscy, robi dobrą robotę dla kraju, dobrze nas reprezentuje za granicą i rzetelnie się rozlicza".
Tymczasem PiS zwróciło się do marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego oraz ministrów spraw: wewnętrznych i zagranicznych o pokazanie dokumentów przedstawiających, kiedy i gdzie były szef polskiej dyplomacji mógł korzystać z prywatnego auta do celów służbowych. PO nie chce wyjaśnienia tej sprawy - oświadczył jednocześnie szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Poinformował, że wysłał odpowiednie pisma do szefowej MSW Teresy Piotrowskiej, szefa MSZ Grzegorza Schetyny i do samego Sikorskiego. Szef klubu PiS zwrócił się do nich o udostępnienie dokumentów mających zweryfikować wersję Sikorskiego.
PiS chce wiedzieć: kiedy - jako szef polskiej dyplomacji w latach 2017-2014 - Sikorski zrezygnował z transportu BOR; kiedy wykonywał swe obowiązki ministerialne, a kiedy poselskie - w swoim okręgu wyborczym lub w innym miejscu. Według Błaszczaka można to sprawdzić, potrzebne są jedynie: księga rejestrów prowadzona przez oficera operacyjnego BOR (gdzie powinno być napisane, kiedy b. szef MSZ zrzekał się ochrony lub nie korzystał z transportu BOR); kalendarze i rejestry aktywności Sikorskiego w MSZ oraz dokumenty z jego biura poselskiego w woj. kujawsko-pomorskim.
Rzecznik PiS Marcin Mastalerek zaznaczył, że w sprawie nie zabrała głosu premier Ewa Kopacz. Według niego w ten sposób zachowuje się ona jak dziecko, które zasłania oczy, żeby nie widzieć problemów. Wczoraj PiS wezwał premier do usunięcia Sikorskiego z PO.
Błaszczak był też pytany o doniesienia mediów na temat posłów rozliczających tzw. "kilometrówkę" za przejazdy służbowe prywatnymi autami, choć nie posiadają w ogóle samochodów. Zapowiedział, że jeśli w jego klubie są takie przypadki, posłowie będą musieli złożyć wyjaśnienia.
Przypomnijmy, że tygodnik "Wprost" napisał, iż Sikorski powinien wytłumaczyć się z prawie 80 tys. zł, jakie pobrał z Sejmu za używanie prywatnego auta do celów służbowych w czasie, gdy był szefem MSZ, czyli od 2007 r. do września 2014 roku. Według tygodnika Sikorski od 2007 r. do września 2014 r. - kiedy pełnił funkcję szefa polskiej dyplomacji i przysługiwał mu samochód służbowy z kierowcą, a także ochrona BOR - przejechał prywatnym autem w celach służbowych 32 tys. km. Za każdy przejechany kilometr własnym samochodem poseł dostaje z Sejmu 83 gr.
Arłukowicz z kolei - jako poseł - na podróże własnym autem pobrał w 2012 r. 27 tys. zł. Neumann - według "Wprost" - w 2009, 2010, 2011, 2012 i 2013 roku deklarował przejazdy za każdym razem na identyczną kwotę - 35 tys. 103 zł.
(mal)