To są dorośli ludzie i sami powinni wiedzieć co mają zrobić - mówi RMF FM metropolita gdański arcybiskup Tadeusz Gocłowski o duchownych współpracujących z SB, których nazwiska ze swojej teczki ujawnił we wtorek ksiądz Henryk Jankowski.
Sam metropolita zachowanie księdza Jankowskiego ocenia tylko machnięciem ręki. Przyznaje jednak, że prałat znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji – musiał podać nazwisko swojego przyjaciela, biskupa Meringa. Arcybiskup Gocłowski zakwestionował właściwie materiały przygotowane przez IPN i przekazane prałatowi. Jego opinię można przedstawić jednym zdaniem: Bez dowodów trudno uwierzyć. Ale jak dodaje Gocłowski, to w interesie oskarżanych leży oczyszczenie się z zarzutów.
Jako pokrzywdzony ksiądz Jankowski miał prawo upublicznić nazwiska tajnych współpracowników SB, którzy na niego donosili - mówi RMF ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Krakowski duchowny, zwolennik lustracji wśród księży, ma jednak wątpliwości co do formy, w jakiej ksiądz Jankowski przedstawił listę TW ze swojej teczki: Ja bym tak nie zrobił, dlatego że powinno się wszystkim podać stopień szkodliwości danego, tajnego współpracownika. Zdaniem Zaleskiego, nie jest dobrą rzeczą wrzucanie wszystkich zarejestrowanych osób jako TW do wspólnego worka. Tam są bardzo groźni agenci tzw. agenci wpływu i są tam osoby, które się tam przypadkowo zaplątały, bądź podjęły współpracę a zerwały - dodaje ksiądz Zaleski.
Ksiądz Henryk Jankowski podał we wtorek listę 37 nazwisk osób, które na niego donosiły PRL-owskim służbom specjalnym. Nie dowiedzieliśmy się jednak, kto kryje się za pseudonimami „Bolek” czy „Delegat”. Gdański duchowny zwrócił się do IPN-u o rozszyfrowanie tych pseudonimów oraz 40 innych.