"Cenimy każde życie, pamiętamy o historii i razem bronimy wolności" – oświadczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski po obchodach 80. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu, w których uczestniczył w Łucku razem z prezydentem RP Andrzejem Dudą.
Rano spotkałem się z panem prezydentem Polski Andrzejem Dudą. Przeprowadziliśmy rozmowę. Msza święta. Byli przedstawiciele wszystkich wyznań i wspólnot religijnych. W łuckim kościele. Wraz z Andrzejem oddaliśmy hołd pamięci wszystkich ofiar Wołynia. Cenimy każde życie, pamiętamy o historii i razem bronimy wolności - powiedział Zełenski, cytowany w komunikacie, który jego biuro przesłało PAP.
Prezydenci Polski i Ukrainy spotkali się w godzinach rannych przed katedrą rzymskokatolicką w Łucku, gdzie wzięli udział w mszy świętej w intencji ofiar Rzezi Wołyńskiej. Przywódcy dwóch państw postawili znicze przed ołtarzem w katedrze.
Podczas pobytu w Łucku Duda i Zełenski przeprowadzili około 10-minutową rozmowę, spacerując po placu pomiędzy katedrą a łuckim zamkiem. Ukraiński prezydent ujawnił, że tematem rozmowy był nadchodzący szczyt NATO w Wilnie.
W ucku na Woyniu, w rocznic Krwawej Niedzieli, razem z Prezydentem @ZelenskyyUa oddalimy hod pomordowanym Polakom. pic.twitter.com/IZe56ruSBK
AndrzejDudaJuly 9, 2023
Podczas uroczystości w Łucku mieliśmy z Andrzejem Dudą okazję do krótkiej, ale treściwej rozmowy o przyszłym szczycie NATO w Wilnie. Ustaliliśmy, że będziemy działali razem, by uzyskać jak najlepszy wynik dla Ukrainy - napisał Zełenski na Twitterze.
U nas toczy się wojna, w związku z którą prezydent (Zełenski) ma naprawdę dużo zajęć. To, że wydzielił czas, by być tutaj razem z nami i złożyć hołd pomordowanym, to jest wielki, wielki gest - powiedział w rozmowie z PAP biskup diecezji łuckiej Witalij Skomarowski.
Hierarcha podkreślił, że uroczystości upamiętniające ofiary Wołynia były wyjątkowe, gdyż w Łucku zebrali się przedstawiciele trzech Kościołów: rzymskokatolickiego, greckokatolickiego i prawosławnego.
Te obchody odbywają się u nas co roku, ale takiego przedstawicielstwa duchowieństwa jeszcze na nich nie było. Przybył metropolita (Prawosławnej Cerkwi Ukrainy) Epifaniusz, arcybiskup większy (Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego) Swiatosław Szewczuk i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. Arcybiskup Szewczuk powiedział, że dziś odczuwamy tutaj pełnię Kościoła. Tak właśnie było - wskazał bp Skomarowski.
Pytany, czy niedzielnie uroczystości w Łucku zbliżają nas do porozumienia w sprawie Zbrodni Wołyńskiej, biskup Skomarowski powiedział, że "zależy to od każdego człowieka".
Bardzo mało zostało tych, którzy przeżyli. Moja ciocia pochodzi z Wołynia, spod Włodzimierza. Uniknęła tej rzezi, wyjechała do Polski i przez kilkadziesiąt lat bała się przyjechać na Ukrainę. Kiedy to przezwyciężyła i przyjeżdżała tutaj, rozmawiała z ludźmi, to jakoś to odpuściło. Ta rana pozostanie na zawsze, a w jaki sposób zostanie wygojona, to zależy od łaski Bożej, o którą każdego roku się modlimy - oświadczył.
Zdaniem biskupa, pomiędzy narodami Polski i Ukrainy doszło do ogromnego zbliżenia na poziomie ludzkim i stało się to przez wojnę.
Takie zbliżenie największe, które nastąpiło, stało się podczas tej wojny. To bardzo dużo zmieniło, kiedy Rosja napadła na Ukrainę i Polacy pierwsi wyciągnęli pomocną dłoń, przyjęli naszych ludzi, nasze kobiety i dzieci, otwarli swoje domy i dotychczas okazują wszelką pomoc, i polityczną i wojskową i humanitarną. I ludzie to doceniają - powiedział.
Pomału te uprzedzenia zostaną przezwyciężone. Zawsze coś między nami będzie, jak to między sąsiadami bywa. Ale ta otwartość narodu polskiego odegrała bardzo ważną rolę, za co bardzo jesteśmy wdzięczni - oświadczył bp Skomarowski.
80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 roku, UPA dokonała skoordynowanego ataku na około 150 miejscowości zamieszkałych przez Polaków w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim dawnego województwa wołyńskiego. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach. "Krwawa niedziela" jest uważana za szczytowy moment ludobójstwa dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945. W jego wyniku zginęło około 100 tys. Polaków.
Sprawcami ludobójstwa na Wołynia byli członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów - B (frakcja Bandery), podporządkowana jej UPA oraz zachęcona przez nich ludność ukraińska, będąca sąsiadami Polaków, często związanymi z nimi więzami krwi. Bezpośrednią odpowiedzialność za wydanie zbrodniczego rozkazu ponosi główny dowódca UPA Roman Szuchewycz. OUN-UPA nazywała swoje działania "antypolską akcją", zmierzającą do uczynienia z Ukrainy obszaru zamieszkałego wyłącznie przez Ukraińców.