Problemy grupy ponad 50 polskich turystów ze Śląska i Małopolski lecących do Meksyku. Samolot holenderskich linii KLM z lotniska Schiphol koło Amsterdamu został zawrócony znad wschodniej Kanady i musiał wrócić do macierzystego portu.
Samolot z pasażerami na pokładzie i transportem koni wystartował z lotniska koło Amsterdamu.
Kiedy maszyna znalazła się nad wschodnią Kanadą, z powodu erupcji wulkanu nad Meksykiem została zawrócona do macierzystego portu. Samolot nie mógł wylądować na innym amerykańskim lotnisku w związku z obowiązkiem wizowym, a także z powodu transportu koni na pokładzie - tłumaczą linie KLM w oświadczeniu przesłanym do redakcji RMF FM.
W Schiphol samolot wylądował o godzinie 2.30. Jak wylądowaliśmy o tej 2 w nocy na lotnisku, to do godziny 6 nie działo się nic. Wtedy dopiero pojawiła się obsługa - opowiadał nam Michał Kopański, jeden z pasażerów, którzy o problemach w podróży poinformowali nas na Gorącą Linię RMF FM.
Od drugiej godziny nikt się nami nie zainteresował. Było puste lotnisko, tylko służby porządkowe, było zimno, nie dostaliśmy walizek. Otrzymaliśmy tylko wodę, byliśmy głodni - opisywała sytuację na lotnisku pani Agata.
Poinformowano nas, że mamy przebukować bilety. O szóstej rano rozpoczęto procedurę. Ale ludzi mnóstwo, około 400 i nagle okazało się, że dla nas nie ma miejsca i że grupa nie może jechać razem - opowiada.
Linie lotnicze KLM zapewniły nas, że pasażerom feralnego lotu przydzielone zostaną miejsca w kolejnych lotach do Meksyku. Niestety, nie będzie to jeden wspólny lot, tylko co najmniej trzy.
Z informacji przekazanym nam przez pasażerów, wiemy, że pięciu z nich już wyleciało do Barcelony, by tam przesiąść się do innej maszyny. Pozostali czekają na swoje loty.
PRZECZYTAJ: Nawet 600 euro za opóźniony samolot. Sprawdź, jak walczyć o odszkodowanie
Możecie dzwonić, wysyłać SMS-y lub MMS-y na numer 600 700 800, pisać na adres mailowy albo skorzystać z formularza WWW.
ZOBACZ: Wysokość mandatów będzie uzależniona od dochodów kierowcy?