"Nie mam takich informacji" - tak rzecznik zachodniopomorskich strażaków mł. kpt. Tomasz Kubiak skomentował w rozmowie z reporterem RMF FM Kubą Kaługą pojawiające się doniesienia o tym, że ofiary tragicznego pożaru w escape roomie w Koszalinie były skute kajdankami. Ogień pojawił się w trzykondygnacyjnym budynku przy ul. Piłsudskiego w piątkowe popołudnie i objął pokój zagadek, w którym przebywała akurat grupa pięciu nastolatek. Wszystkie zginęły. Strażacy, którzy zakończyli już działania na miejscu tragedii, nie potwierdzają żadnego scenariusza - jak mówią: nie chcą spekulować.
Na ustalenie przyczyn tragedii trzeba będzie poczekać do wydania opinii przez biegłego z zakresu pożarnictwa, który prowadził oględziny na miejscu pożaru.
Strażacy nie potwierdzają żadnego scenariusza. Reporter RMF FM Kuba Kaługa o poranku zapytał rzecznika zachodniopomorskiej straży o pojawiające się doniesienia o tym, że w momencie wybuchu ognia nastolatki w escape roomie były skute kajdankami.
Nie mam takich informacji. Słyszeliśmy o takich doniesieniach. Żaden z funkcjonariuszy, którzy działali przy tym zdarzeniu, nie przekazał takich informacji - powiedział naszemu dziennikarzowi mł. kpt. Tomasz Kubiak.
Dopytywany, czy gdyby taki fakt miał miejsce, dostałby o nim informację, odparł krótko: Na pewno.
Dla nastolatek wizyta w escape roomie przy Piłsudskiego była głównym punktem imprezy urodzinowej. Dziewczyny próbowały rozwiązać szereg zagadek logicznych - tylko wtedy byłyby w stanie otworzyć drzwi i wydostać się z pomieszczenia. Gdy około 17:30 wybuchł pożar, były mniej więcej w połowie zadania.
W tej chwili nie wiadomo, dlaczego obsługa escape roomu nie zareagowała, gdy pojawił się ogień, i nie otworzyła drzwi pokoju zagadek od zewnątrz. Takie miejsca zazwyczaj mają podgląd tego, co dzieje się wewnątrz pomieszczeń.
Z miejsca, gdzie wybuchł pożar, udało się wydostać 25-letniemu mężczyźnie. To pracownik pokoju zagadek. Jest ciężko ranny.
W czasie konferencji prasowej zorganizowanej w sobotnie przedpołudnie Komendant Główny PSP gen. Leszek Suski poinformował o dotychczasowych ustaleniach strażaków dot. zarówno samego escape roomu przy ul. Piłsudskiego, jak i przebiegu tragedii.
Z naszych wstępnych ustaleń (wynika, że) w obiekcie (...) było wiele niedociągnięć. Urządzenia grzewcze prawdopodobnie były zbyt blisko materiałów palnych. (...) Instalacje elektryczne prowadzone były w sposób prowizoryczny. (...) Do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji (...) Bezpieczeństwo nie było zapewnione - podkreślał szef strażaków.
Rzecznik zachodniopomorskiej straży kpt. Tomasz Kubiak podał natomiast, że w escape roomie "nie było wybuchu butli gazowej".
Kilka godzin później prok. Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie uściślił, że "z bardzo wstępnych ustaleń wynika, że bezpośrednią przyczyną powstania ognia było rozszczelnienie butli (z gazem), które zostały zainstalowane w piecykach ogrzewających pomieszczenia tego budynku".
Przekazał, że nastolatki - co wykazała sekcja zwłok - zmarły w wyniku zatrucia tlenkiem węgla.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ:
Prokurator o tragedii w Koszalinie: Tak głębokie oparzenia pracownika escape roomu wyraźnie wskazują, że próbował ratować nastolatki >>>>