5 lat więzienia - taką karę sąd w Radomsku wymierzył sprawcy wypadku z października zeszłego roku. Kierujący tirem 35-letni Krzysztof M. potrącił wtedy śmiertelnie pieszego, a następnie uciekł z miejsca wypadku, nie udzielając mu pomocy. Zarówno żona zmarłego, jak i obrońca skazanego zapowiadają odwołanie się od wyroku.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Sąd wziął pod uwagę to, że są okoliczności łagodzące dla Krzysztof M. Jest to dotychczasowa niekaralność oskarżonego i fakt, że ma na utrzymani u małoletnie dziecko - wyjaśniał sędzia. Z takiego rozstrzygnięcia zadowolony jest obrońca skazanego, ale zapowiedział, że będzie odwoływał się o tego nieprawomocnego wyroku. Jedynym wyjściem dla oskarżonego, żeby wymiar tej kary był niższy, jest wniesienie apelacji - mówił obrońca mec. Wojciech Kilanowski. Ponieważ sąd orzekł karę więzienia powyżej 2 lat, to nawet gdyby Krzysztof M. dwukrotnie składał wniosek o odroczenie kary na rok, to i tak będzie musiał karę więzienia odbyć - dodał.
Żona śmiertelnie potrąconego mężczyzny też będzie się odwoływała od tego wyroku, bo uważa, że 5 lat więzienia to za mało za zabicie człowieka. Zostawił go umierającego, konającego... na środku drogi - przez łzy opowiadała Marzena Czajkowska-Pajdak. Wspominała także o tym, jak udało jej się odnaleźć sprawcę wypadku. Zwróciłam się do detektywa. Do tego mężczyzny udało nam się trafić po śladach, m.in. po obudowie i fragmentach samochodu, które zostały zabezpieczone w miejscu zdarzenia. Gdy została kupiona część, aby wymienić uszkodzoną, po transakcji została faktura, która doprowadziła nas do oskarżonego - wyjaśniła.
Do tragedii doszło pod koniec października ubiegłego roku na drodze krajowej nr 1 w Dąbrowie koło Radomska w Łódzkiem. Nocą, kierowca ciężarówki, najechał na idącego poboczem 28-letniego mężczyznę, który zginął na miejscu. Kolega ofiary miał złamaną nogę, ale przeżył. Kierujący uciekł z miejsca wypadku. Po miesiącu odnalazła go z pomocą detektywa żona zmarłego.
Pod koniec miesiąca informowaliśmy o tymczasowym aresztowaniu mężczyzny, który po wypadku porzucił w samochodzie pięcioro dzieci. 44-latek usłyszał m.in. zarzuty spowodowania wypadku oraz nieudzielenia pomocy jego ofiarom.
Do wypadku doszło w miejscowości Jeziorowskie, niedaleko Ełku. Kierowca wiozący piątkę dzieci (w wieku 2, 7, 14 i 17 lat) uderzył autem w drzewo, a następnie uciekł, nie udzielając dzieciom żadnej pomocy. Czworo pasażerów to dzieci kierowcy.
Poza nimi w aucie była jeszcze koleżanka jednej z dziewczynek.