Prawie 400 lotniczych bomb z okresu II Wojny Światowej znaleźli saperzy w lasach koło Mielca na Podkarpaciu. Ładunek leżał w lesie, z którego już wcześniej saperzy wywieźli sporo niewypałów i niewybuchów.
Każda z bomb waży około pięciu kilogramów i zawiera ponad pół kilograma materiału wybuchowego. Jak mówi RMF major Krzysztof Glijer bomby stanowiły poważne zagrożenie. "To są specyficzne bomby, które same się uzbrajały po wyrzuceniu z samolotu. Posiadają mechanizm zabezpieczający w formie skrzydełek i ruchem wirowym się odbezpieczały” – powiedział major naszemu reporterowi. Dodał, że bomby stanowiły bardzo duże niebezpieczeństwo, gdyż mogły eksplodować w razie większego wzrostu temperatury. Teraz saperzy z Dębicy wiozą bomby na poligon, gdzie zostaną zdetonowane. Ponadto jeszcze dziś żołnierze pojadą do kolejnych siedmiu zgłoszeń o niewypałach. Tylko w tym roku interweniowali aż 230 razy - unieszkodliwiając śmiercionośne żelastwo. Niestety, dębicki pułk saperów jeszcze w tym roku zniknie z mapy jednostek wojskowych.
Foto Archiwum RMF
13:00